Opublikowano 4 komentarze

Dziecięce pragnienie

Przeżywając swoje dzieciństwo, które przypadało na schyłek Polski ludowej i początek polskiej demokracji, dojrzewając w rodzinie, która w miarę swoich możliwości pozwalała mi na poznawanie ludzi, świata i jego różnorodności. Studiując, a nawet rozpoczynając w 2010 r. działalność mojej kancelarii, niezachwianie i cały czas wierzyłem, że żyję w najlepszym możliwym momencie czasów.

Jako dziecko jeździłem palcem po mapie, jako nastolatek mogłem już odwiedzać bez wiz większość krajów Europy, będąc studentem wiedziałem już, że Europa nie ma przede mną granic. Widziałem jak ludzie żyją, jak świat i Polska się zmieniają. Na studiach, dzięki uczestnictwu w międzynarodowych programach studenckich poznałem wspaniałych ludzi z całego świata, znajomości, które choć wykruszają się, wciąż staram się kultywować. Zostając prawnikiem, odbywając aplikację radcowską i decydując się na wykonywanie zawodu zaufania publicznego byłem przekonany, że robię to w otoczeniu wolnym, swobodnym i dającym szansę na rozwój.

Gdy mój nieodżałowanej pamięci dziadek jeszcze żył, po cichu zawsze pluł sobie w brodę, że nie wykorzystał w pełni możliwości dzikich lat dziewięćdziesiątych. Nigdy do końca nie rozumiałem tego fenomenu. Dla mnie wczesne lata dziewięćdziesiąte kojarzą się z tym, że zamiast chrupków kukurydzianych w sklepiku szkolnym zaczęto sprzedawać czipsy, a zamiast siermiężnych dobranocek, nowo powstające telewizje zaczęły nadawać zachodnie bajki i seriale. Początek lat dziewięćdziesiątych to czas kiedy tata zabierał mnie, od święta, do dogorywającego baru mlecznego, przy ulicy 3 Maja w Dąbrowie Górniczej, abyśmy mogli napić się Pepsi-Coli, którą wtedy nazywałem „Pepsiorkiem”. Czas kiedy biegałem z kolegami po podwórku nie martwiąc się o nic. To był czas wolności i wybuchu przedsiębiorczości. Dlatego dziadek żałował, że nie zdecydował się wtedy na prywatny biznes. Później nigdy nie było tak łatwo.

Tamtych czasów już nie ma. W sklepikach szkolnych znowu nie sprzedają chipsów, bar mleczny zastąpiła  placówka bankowa. Podobnie jak wszystkie inne drobne sklepy, drogerie, czy obuwnicze. Cała ulica 3 Maja w Dąbrowie Górniczej to pasmo banków i kancelarii prawniczych. W tym i mojej, z której okien patrzę na lokal, w którym kiedyś pijałem Pepsiorka. Pepsi-Cola spowszedniała, podobnie jak zachodnie seriale. Koledzy rozpierzchli się po świecie. Jedni skończyli w kryminale, inni mieli więcej szczęścia. Skończyła się też niczym nieograniczona wolność gospodarcza, a państwo powoli i niepostrzeżenie zaczęło krępować przedsiębiorców, m.in. obowiązkami ewidencyjnymi i informacyjnymi, a ja wykonując zawód radcy prawnego zderzyłem się z rzeczywistością, w której zrozumiałem, że linia rozgraniczająca wolność od ucisku jest niezwykle cienka, a ja jako prawnik odpowiedzialny jestem za to, żeby przeprowadzać ludzi ścieżką po właściwej stronie granicy.

To w sumie zabawne, że tęsknię za czymś czego nie mogłem do końca poznać na własnej skórze, a co jest zwyczajnie wolnością, wolnością pozwalającą na to aby decydować o tym co robię, za tajemnicami, które mogłem dzielić z zaufanymi kolegami, za tym, żeby zniknąć z radarów. Także za wolnością bycia osobą kompletnie anonimową.

Ta tęsknota jest dziecięca, niespełnialna.

Dzisiejszy świat to monitoring, GPS, internet, telefony komórkowe, obowiązkowe ewidencjonowanie wszystkiego co się posiada i spowiadanie się z tego władzom skarbowym, to świat, w którym Google wie o Tobie więcej, niż Twój partner. Za niedługo będzie to świat, w którym będziesz musiał za wszystko płacić przelewami bankowymi albo pieniądzem elektronicznym, świat w którym każdy urzędnik, bankier, policjant, czy zdolny haker wiedzieć będzie wszystko o Twoich upodobaniach, diecie, o tym w co się ubierasz, z kim chodzisz na randki. Świat gdzie można podsłuchać każdego, przechwycić każdą informację, świat w którym mając spółkę w Dubaju będziesz podawał swoje dane w lokalnym banku tylko po to, aby mogły one trafić do fiskusa w kraju Twojego zamieszkania.

Witaj w świecie bez tajemnic. Ja już nie mam złudzeń, że nasza wolność jest metodycznie ograniczana, czy Ty jeszcze je masz?

Zapomnieliśmy o tym, że każdy ma prawo do prywatności. Do tego aby móc się swobodnie komunikować, chronić swoje miejsce zamieszkania, zniknąć dla świata, znajomych i dla nieznajomych. To o Twoim i moim prawie do prywatności, o tym jak chronić prywatność swoją i poufność swoich aktywów będę tutaj pisał i będzie to prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjny, najbardziej osobisty i najbardziej na czasie blog, jaki kiedykolwiek stworzyłem. Przede wszystkim dla przedsiębiorców, ale w gruncie rzeczy dla każdego, kto chce być świadomy możliwości, jakie daje współczesne prawo.

4 komentarze do “Dziecięce pragnienie

  1. Intrygujący wpis inauguracyjny 🙂 Prawdę mówiąc ujął mnie ten nieco nostalgiczny nastrój czasów przełomu. I ja początek lat 90-tych zapamiętałem jako nieprawdopodobną eksplozję przedsiębiorczości. W tworzeniu się wolnego rynku było coś z klimatu pionierstwa, odkrywania nieznanego, „dzikiego zachodu” a jak się później niestety okazało także i kolonializmu („murzyńskość” decydentów). Niemniej (może naiwne) poczucie wreszcie nieskrępowanej wolności było widoczne. To se ne vrati – ale z tym większym zainteresowaniem będę zaglądał na ten blog i życzę powodzenia. pzdr

    1. Tak sobie siedziałem, właśnie w takim nostalgicznym nastroju i pisałem.

      Tak sobie myślę, że to poczucie wolności było pewną naiwnością (stąd „dziecięce pragnienie”), ale gdy byłem na przełomie września i października zeszłego roku na Ukrainie i zobaczyłem ten kraj to ze świadomością wszelkich jego ułomności, poczułem właśnie nostalgię za tym jak to kiedyś w Polsce było. Miałem wrażenie, że tam właśnie czas zatrzymał się na początku lat 90.

      Więc, tak z psychologicznego punktu widzenia, aby odbyć podróż w przeszłość, wystarczy jechać do naszego wschodniego sąsiada. Radzę się spieszyć, bo nie potrwa to wiecznie.

  2. Świetny wpis, z którym się w dużej mierze identyfikuję (lokalizacja inna, ale doznania podobne). Czy powinniśmy go rozumieć jako deklarację poglądów libertariańskich Autora ;)? Tak czy siak, blog będę śledził z zapartym tchem, czekałem na takie miejsce w sieci, wielu interesujących mnie informacji w tej tematyce nie mogłem znaleźć. Pozostawiam pod rozwagę czy stosownym jest na blogu o prywatności wymagać podania adresu e-mail przy pozostawianiu komentarza ;)? Ach, no i: „prezes zarządu Sarzalski Consulting Sp. z o.o.” – gratulacje!

    1. Nie mam poglądów libertariańskich, mam raczej w pełni racjonalne podejście do rzeczywistości i poglądy konserwatywno-liberalne z niewielkim skrzywieniem socjalnym. Pisałem kiedyś o tym na jakimś innym moim blogu, chyba na Rejestracji spółki z o.o. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.