W końcówce III wieku naszej ery finanse Cesarstwa Rzymskiego przeżywały zabójczy kryzys. Lata psucia wartości waluty doprowadziły do długiego okresu hiperinflacji, okresu znanego jako kryzys Cesarstwa, który zakończył się w 284 roku n.e. wraz z początkiem panowania cesarza Dioklecjana.
Wyobraź sobie, że za czasów Juliusza Cezara (a więc jeszcze przed naszą erą), rzymski srebrny denar zawierał 98% czystego srebra. Dwa wieki później, w okolicach 150 roku naszej ery, ilość srebra spadła do 83,5%. W późnych latach „dwusetnych” wynosiła ona wyłącznie 5%.
Wraz z postępującą dewaluacją pieniądza rosły ceny. Przykładowo pszenica podrożała o 4000% zaledwie w ciągu trzech dekad III wieku. Cesarzowi Dioklecjanowi przyszło reformować nie tylko anachroniczny system władzy, ale także szukać uzdrowienia cesarstwa, toczonego rakiem kryzysu gospodarczego. Wpadł wtedy na „genialny” pomysł ustanowienia cen sztywnych w drodze edyktu.
Ustanowiono ceny urzędowe na absolutnie wszelkie istotne dobra w imperium. Jedzenie, opał, ustalono w ten sposób wynagrodzenia. Ten kto sprzeciwił się ustalonej cenie maksymalnej karany był śmiercią. O ile jednak z tego edyktu dosyć szybko się wycofano (bo szara strefa i tak szalała) to równolegle Dioklecjan zapoczątkował reformę podatkową.
Co zrobił? Wprowadził jednolity plik kontrolny 🙂
Każdy, kto się sprzeciwiał był karany? No zgadnij jak 🙂
Jakieś 18 wieków później, we współczesnej Europie rząd włoski przoduje właśnie we wprowadzaniu wymyślnych systemów informatycznych, które śledzą podatnika. Pogłębiający się dług publiczny Włoch skłania władze np. do ograniczania płatności gotówką i do jednoczesnego wprowadzania oprogramowania, które analizuje zachowania podatników, włącznie z systemami, które sprawdzają jak często płacisz kartą (jeżeli za rzadko, to pewnie gdzieś ukrywasz wpływy gotówkowe), czy to jakie masz oszczędności w bankach (jeżeli je masz to znaczy, że ich nie uszczuplasz, co oznacza, że na pewno masz dochody z szarej strefy). Takie algorytmy już mogą istnieć i typować do kontroli Bogu ducha winnych Włochów.
Szczęśliwie nie przewidują kary głównej za oszustwa podatkowe.
Tymczasem za kilka dni upływa termin powszechnego składania przez polskich mikro i małych przedsiębiorców pierwszego jednolitego pliku kontrolnego. Co uzmysławia mi, że rząd w potrzebie nie cofnie się przed żadnym zagraniem, które poszerzy bazę podatkową. W zestawieniu z ograniczeniem możliwości płatności gotówkowych między przedsiębiorcami, Centralną Bazą Rachunków Bankowych, CRS, analityką podatkową i specjalnym oprogramowaniem, a także mechanizmem nagród dla urzędników administracji skarbowej, którzy wykrywają nadużycia (albo „wykrywają” „nadużycia”), możemy być pewni, że 18 wieków mija, a ludzie są dalej mentalnie w tym samym miejscu.
Chciałbym wierzyć, że JPK to będzie taki młotek, narzędzie, którym można wiele naprawić.
Boję się jednak, że analityka oparta na pliku, zamiast naprawiać, doprowadzi do walnięcia owym młotkiem w miejsca, które niekoniecznie tego wymagają.
Do czego to wszystko prowadzi?
(Mnie na przykład do wniosku, że jeżeli nie musisz być podatnikiem VAT to rozważ dwa razy, czy Ci się to opłaca)