Opublikowano Jeden komentarz

O konflikcie na Ukrainie, dosłownie kilka zdań.

Co ja tam wiem o wojskowości? Niewiele. Co wiem o międzynarodowej polityce? Tyle co wyczytam i co znam z historii. A wnioski z niej płynące nie są najbardziej optymistyczne. Dzisiaj rano jadąc do sądu, wykonując moją codzienną rutynę, z autentycznym niepokojem słuchałem kolejnych doniesień o wybuchach i atakach rosyjskiej armii.

Często mówię mojej narzeczonej, że jest ona mądrzejsza ode mnie i zna się na wszystkim lepiej ode mnie. Ona wtedy mówi: nie na wszystkim, ty znasz się lepiej na spółkach offshore. Być może.

Więc jeżeli tak jest to powiem Wam, że nic w sferze ekonomii nie zaboli Putina i jego elity bardziej niż odcięcie go od całego systemu klienckiego, który stworzył wraz ze swoimi poplecznikami. Spółki na Cyprze, konta bankowe i w instytucjach typu EMI na Litwie i Łotwie, a nawet całe banki i instytucje, które stworzono dla trzymania i inwestowania zasobów oraz prania pieniędzy. To musi się skończyć, a Unia Europejska powinna skierować swoje działania na polu polityki AML przede wszystkim przeciwko Rosji. Oprócz uderzenia w pojedyncze osoby, choćby te najbardziej wpływowe potrzebne jest jednak coś więcej. . Czas przestać witać rosyjskich turystów w Turcji, Grecji czy Zakopanem. Czas uniemożliwić im płacenie międzynarodowymi kartami, przelewy i inne operacje bankowe.

Więcej o Putinie i jego syndykacie przeczytacie w tym wpisie.

Tyle wiem…

Wiem też, że parę lat temu byłem we Lwowie. Piękne miasto, z wieloma śladami polskości, ale też z fantastycznymi, uczynnymi i przyjaznymi ludźmi, którzy mówią naszym językiem, na wielu poziomach, zarówno dosłownie, jak i metaforycznie.

Śpiewaliśmy razem polskie piosenki, razem się uśmiechaliśmy, razem piliśmy. Jestem pewien też, że razem chcielibyśmy żyć w bezpiecznej Europie.

Przesyłam wyrazy wsparcia dla wszystkich moich znajomych Ukraińców, klientów i znajomych.

Opublikowano Dodaj komentarz

Jak prawnicy radzą walczyć ze skutkami Covid-19?

Wiem, wiem…

Biję się w pierś, miałem już nie pisać nic na tym blogu, ale ponieważ nie każdy z Was trafił jeszcze do mnie na blog Pan swojego losu to nie widzę innej możliwości, jak zachęcenie Was linkami do kilku naprawdę ważnych w dzisiejszych czasach wpisów:

Na pierwszy ogień zapraszam do wpisu dotyczącego tego, czy można żądać od kontrahenta zmiany umowy z powodu epidemii Koronawirusa, czyli wpis adresowany do wszystkich przedsiębiorców z branż dotkniętych koronawirusem, czyli m.in. z branży horeca, finansowej, sprzedaży w galeriach handlowych.

Potem także do wpisu o spółce w Estonii, kraju, gdzie nie musisz płacić podatku dochodowego, jeżeli zostawiasz pieniądze w firmie na dalszy jej rozwój. Pomyśl jakim ułatwieniem dla nas w tych czasach byłaby możliwość niepłacenia podatków za pierwszy kwartał! Spółka w Estonii zupełnie legalnie nie płaci podatku, niezależnie od tego, czy rząd wdraża inne środki pomocowe.

Trzy działające strategie ochrony majątku osobistego to wpis adresowany dla tych wszystkich, którzy potrzebują pilnie zabezpieczyć majątek na trudne czasy, podobnie jak wpis o strategiach ochrony majątku w sytuacji walki z koronawirusem.

Opublikowano 2 komentarze

Taka trochę inna opowieść wigilijna

Im dłużej piszę tego bloga, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że jest on nie tyle o prywatności, ale o wolności i autonomii jednostki. To wartości, które tak naprawdę mną kierują i które są twardym jądrem, sercem zasilającym swoją pracą wiele tematów, które tutaj poruszam, takich jak tajemnice korespondencji, anonimowość w biznesie, kwestie ochrony majątku prywatnego, czy nadużycia urzędnicze. Prawo do prywatności jest wolnością – prywatność to wolność od ingerencji państwa i innych osób w sferę naszych myśli, naszych poglądów, naszej orientacji seksualnej, naszych uczuć religijnych lub bezwyznaniowości, a także wolność do tego aby wyrażać te wartości wobec tylko tych osób, wobec których chcemy. Jest to także wolność od tego aby być rozpoznawanym, ujawnianym publicznie, śledzonym.

Prywatność, prywatnością – to jednak wolność jest najcenniejsza.

Pozwólcie, że o czymś Wam opowiem. Przeglądałem ostatnio materiały dotyczące działania Niezależnego Zrzeszenia Studentów w czasach stanu wojennego. Rodzi się z tego trochę gorzka, grudniowa i refleksyjna opowieść wigilijna. Poczytajcie razem ze mną – ze wspomnień działacza Niezależnego Zrzeszenia Studentów na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, Przemysława Miśkiewicza:

Rano w niedziele 13 grudnia śpię po imprezie postrajkowej w akademiku w pokoju z Jackiem Sarzalskim (mój ojciec, natenczas student prawa i działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów na Uniwersytecie Śląskim, później inspektor policji – przyp. BS). Wpada Robert Zapiór (natenczas student prawa, później znany katowicki adwokat, od którego się uczyłem i w którego kancelarii zaczynałem swoją przygodę z zawodem prawniczym – przyp. BS) i mówi: „Wojna!”. Nie bardzo wiemy o co chodzi, pytam: „Jaka wojna, jaka wojna?”. Robert na to:„Poważnie, wojna, stan wojenny”. Po chwili przychodzi koleżanka i powtarza informacje o wojnie i że ona będzie sanitariuszka. Co się dzieje? Wychodzę z pokoju, siedzą jakieś dziewuchy na korytarzu, płaczą, rzeczywiście coś jest nie tak. Szukamy „Duce”, czyli Szaramę (Wojciech Szarama – adwokat, obecnie także poseł Prawa i Sprawiedliwości – przyp. BS). „Wojtek stan wojenny, co robic?”(…) Siedzimy na sali telewizyjnej, oglądamy Jaruzelskiego, nikt nie czuje powagi sytuacji. (…) Rano w poniedziałek podzieliliśmy sie na trójki i pojechaliśmy do różnych miast w regionie, żeby zobaczyć, kto tam strajkuje. (…)
Po powrocie zdajemy meldunki. Szefem od pierwszego dnia został Jacek Żelazny (także znany katowicki były adwokat, zawieszony w prawie wykonywania  zawodu około 2015 roku, prawdopodobnie w związku z deliktami dyscyplinarnymi – przyp. BS)– student III roku prawa. Jacek był zaangażowany w NZS na samym poczatku, wtedy był jedna z pierwszoplanowych postaci, potem się trochę wyciszył.(…) W poniedziałek trzeba było opuszczać akademiki – ustaliliśmy już kontakty, szyfry. Żelazny przekazał polecenia gdzie, kto i co ma w swoim mieście robić, jak się rozjedziemy. (…) Mieliśmy przysięgę przy świecach: „Tak mi dopomóż Bóg i Święty Krzyż”. (…) Zrobiliśmy kilka akcji w Częstochowie, malowaliśmy kotwiczki i napisy na murach zwykła olejna z puszki, ulotkowaliśmy.(…)

Więcej opowieści z tamtych czasów znajdziecie tutaj.

Parę moich refleksji po przeczytaniu m.in. powyższego fragmentu.

To, że ktoś kiedyś był działaczem niepodległościowym czy studenckim nie wystawia mu świadectwa moralności na całe życie.

To, że ktoś kiedyś kierował walką z opresyjnym systemem komunistycznym, nie oznacza, że nie może potem sam uczestniczyć we wprowadzaniu zmian o charakterze autorytarnym.

To, że ludzie w tamtych czasach kochali się, imprezowali, bawili i próbowali normalnie żyć, także przy okazji strajków to nie oznacza, że było normalnie.

To, że większość z nas czuje lub chce czuć, że jest normalnie, nie oznacza, że jest normalnie.

I jeszcze dzisiejsze słowo od mojego ojca, także do jego kolegów z tamtych lat:

Zbliża się 40-lecie powstania NZS-u. Nasi współcześni następcy-kontynuatorzy organizują imprezy jubileuszowe, w tym bal alumnów. Pozwoliłem sobie na krótką refleksję: Warto świętować, pod warunkiem, że wartości, które przyświecały założycielom NZS-u są aktualne i nie podlegają reinterpretacji. Niech autorytaryzm nie udaje demokracji, niech totalitaryzm władzy nie udaje prawa, niech atak na niezależność i wolności obywatelskie nie udaje sprawiedliwości dziejowej.

Studenci, i ci sprzed lat i ci współcześni, winni być krytyczni, kreatywni, nie powinni ulegać pokusom łatwej kariery i działać z niskich pobudek.

Jeśli tak się dzieje to nie pora na bal.

Szkoda czasu na chocholi taniec.

Opublikowano Dodaj komentarz

Czego nie wymyśli administracja skarbowa aby „upupić” podatnika?

Czego nie wymyśli opresyjna administracja skarbowa, żeby „upupić” niewinną osobę?

Wymyśli teorię „faktycznego sprawowania zarządu” w spółce, nie ważne, że uzna, że prezes zarządu spółki z o.o. został formalnie odwołany w czerwcu 2014 roku, dorzucą mu solidarną odpowiedzialność za VAT za lipiec 2014 – maj 2015 tylko dlatego, że uważają, że podpisywał się pod deklaracjami i innymi dokumentami.

Piszą tak:

W złożonym odwołaniu zarzuca Pan, że Organ I instancji nie przeprowadził wnioskowanych przez Pana dowodów, tj. powołania biegłego ds. badania pisma ręcznego na okoliczność tożsamości podpisów złożonych na deklaracjach podatkowych Spółki z Pana podpisami na dokumentach umowy sprzedaży udziałów, protokołu zgromadzenia wspólników z dnia 06.06.2014r. oraz zwrócenie się przez organ I instancji do banków z prośbą o wskazanie numerów IP komputerów, z których dokonywano transakcji na rachunkach bankowych spółki. W Pana ocenie ww. dowody miały potwierdzić,, że nie podpisywał Pan deklaracji podatkowych, nie prowadził spraw spółki, a podszywała się pod Pana inna osoba, oraz że nie ma Pan nic wspólnego z obrotem generowanym przez nowych właścicieli spółki, a także nie dokonywał Pan transakcji na rachunkach bankowych Spółki.

Odpowiadając na powyższe, tut. Organ zauważa, że trudno dać wiarę Pana gołosłownemu twierdzeniu, bowiem nie przedstawił Pan żadnego dowodu, który potwierdzałby, że podszywała się pod Pana inna osoba (…).

(cytat z decyzji Dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Krakowie, nr. 1201-IEW-1.4123.21.2019.15 z dnia 25 listopada 2019 r.)

Czyli innymi słowy – wniosek o to aby biegły ds. badania pisma ręcznego potwierdził prawdziwość złożonych podpisów został oddalony, bo „nie uprawdopodobnił Pan'”, że mogła podpisywać się za Pana inna osoba. Nieważne, że spółka sprzedana, udziały przepisane na kogoś innego! Podobnie zresztą skarbówka oddala wniosek do banku o udostępnienie numerów IP z których logowano się na konto spółki! To ja się pytam, jak mam bronić takiego klienta?

To jest Polska 2019, Paragraf 22 – nie uznamy Cię za prezesa zarządu, jeżeli wykażesz, że nim faktycznie nie byłeś, ale nie wykażesz tego, bo oddalimy twój wniosek dowodowy w tej sprawie, który mógłby wykazać, że nie zarządzałeś spółką. A i nazwiemy potem Twoje twierdzenia „gołosłownymi”.

Bardzo niecenzuralne słowa mi się cisną w usta.

Decyzja została podpisana przez radcę skarbowego Joannę J. – mam nadzieję, że jak spojrzy Pani kiedyś w lustro, gdy już WSA uchyli to co Pani wymyśliła i mocno zastanowi się nad tym, czy dla instrumentalnych celów administracji podatkowej warto pisać głupoty, które zakrawają na kpinę z procedur i państwa prawa.

Tak działa polska administracja skarbowa

Opublikowano 7 komentarzy

Czym naprawdę jest „model estoński”?

Czym jest estoński model podatku?

Słuchając wczoraj wynurzeń premiera Morawieckiego prawie mnie zatkało. Wow! Model estoński! To brzmi dumnie. O tym czym jest estoński model opodatkowania pisałem trochę we wpisie na temat spółki w Estonii. W skrócie, jest to rozwiązanie, w którym dwie ustawy podatkowe zastępowane są jednolitym podatkiem dochodowym, przy czym w przypadku zysku spółek, podatek dochodowy płacony jest jednokrotnie, w momencie redystrybucji dywidend i świadczeń zrównanych z dywidendami na rzecz wspólnika danej spółki.

Czy Morawiecki naprawdę chce wprowadzić model estoński?

Nie, on chce wprowadzić model estoński dla sektora mikro i małych przedsiębiorstw. Pozostali pozostaną przy naprawdę dużym haraczu. Przekroczenie limitu dochodów powodowałoby wejście w zupełnie odmienne reguły opodatkowania. Wow… cóż za uproszczenie systemu podatkowego. Opowiem Wam coś jeszcze o modelu estońskim, sięgając po słowa człowieka – legendy Okręgowej Izby Radców Prawnych w Katowicach, mecenasa Marka Wojewody, prawnika, ale także autora książek kryminalnych (Spadek mecenasa Jokiela, Romans Mecenasa Jokiela – nawiasem mówiąc polecam, bo oddają to, jak barwną postacią jest pan Wojewoda).

Zwykł on mawiać, że dobra ustawa o VAT mogłaby skończyć się w zasadzie w 15 artykułach. Definicja podatnika, czynności opodatkowanych, stawki podatkowej, zwolnień, sposobu wystawiania faktur. I koniec. Pamiętam jak na studiach, czy aplikacji radcowskiej dostawałem w ręce tą kobyłę, jaką była (i nadal jest) ustawa o podatku od towarów i usług i całe moje jestestwo krzyczało: nieeee! Jeżeli ta ustawa jest tak odstręczająca dla prawników, to co myśleć o innych osobach, o przedsiębiorcach?

W każdym razie. Wyobraźcie sobie, że estońska ustawa o VAT liczy 50 paragrafów, a w Polsce? 176 artykułów i 15 załączników.

E-rezydencja

W Estonii wszystko załatwisz przez Internet, o ile masz kartę e-rezydenta (do załatwienia w najbliższej ambasadzie Estonii, nawet jeżeli nigdy nie byłeś/aś w tym pięknym kraju), w Polsce aby obcokrajowiec – prezes zarządu mógł podpisać sprawozdanie finansowe spółki albo zgłosić się do centralnego rejestru beneficjentów rzeczywistych musi uzyskać PESEL i następnie podpis ePUAP (bez obecności w Polsce nie jest to możliwe, gdyż musi go zweryfikować urzędnik ZUS albo US, ale co gorsza, musi mieć tytuł prawny do nadania mu numeru PESEL!) albo musi kupić komercyjny podpis elektroniczny, zgodny z polskimi standardami. Kosmos!

Czy polska ma aktualny system aktów prawnych dostępny po angielsku w wersjach ujednolicanych?

No wiem, nie powinienem kopać leżącego, ale podstawowe systemy, takie jak systemy kontaktu z administracją skarbową, KRS, CRBR, strony urzędów skarbowych, czy też strony rządowe nie są dostępne w Polsce w języku angielskim. W Estonii? Oczywiście, nawet możesz napisać do konsultanta z urzędu skarbowego po angielsku i otrzymać odpowiedź e-mailem. Ale prawdziwe „wow” robi jednak 3528 tekstów ustaw i rozporządzeń dostępnych w oficjalnym, angielskojęzycznym tłumaczeniu na stronach internetowych estońskiego publikatora. Ustaw napisanych prosto…

Panie Premierze, jeżeli chce wprowadzać Pan prawdziwy model estoński to jesteśmy daleko, bardzo daleko w zakresie cyfryzacji, informatyzacji i wsparcia dla cudzoziemców inwestujących w naszym kraju.

Droga ku Estonii, ale także ku celowi fiskalnemu, wiedzie przez:

  • jednolity system podatku dochodowego dla wszystkich,
  • uproszczenie ustawy o podatku od towarów i usług (eliminacja wyjątków i wyjątków od wyjątków!),
  • reformę rejestru przedsiębiorców i przejęcie jego roli przez organy administracyjne przy uproszczonej procedurze rejestracji, połączenie tego z CRBR,
  • otwarcie się na cudzoziemców (ktoś musi tu inwestować i na nas pracować, m.in. PESEL przez Internet dla każdego chętnego, kogo można będzie zweryfikować w ambasadzie lub konsulacie polskim, ePUAP na takich samych zasadach).