W Unii Europejskiej 80 procent wszystkich płatności nadal dokonuje się za pomocą gotówki, choć w krajach takich jak Estonia, Holandia czy Finlandia już około 50 procent wszystkich transakcji dokonywanych jest w formie elektronicznej, w Szwecji zaś blisko 90%!
Cytowani przez Politico bankierzy zauważają jednak, że w pełni elektroniczna waluta narażona jest na akty cyberterroryzmu, czy awarie infrastrukturalne, które wymusiłyby powrót do gospodarki wymiennej. Wedle niektórych nic tak nie ukoi człowieka, jak pewna ilość gotówki schowana gdzieś na ciężkie czasy. Wydaje się to głosem rozsądku w opozycji do wielu wizjonerów, którzy widzą pieniądz fizyczny jako przeżytek.
Obawiam się jednak, że nawet takie głosy nie zatrzymają elektronicznej (r?)ewolucji i w krajach nordyckich ludzie płacący gotówką już niedługo będą postrzegani, w najlepszym razie, jako nieszkodliwi ekscentrycy, a w najgorszym jako oszuści podatkowi. Dość powiedzieć, że w Szwecji w życie musiało wejść prawo, które nakazuje tamtejszym sklepom przyjmowanie płatności także w gotówce.
Dokąd zmierzamy?
Podstawowym argumentem przeciwko eliminacji obrotu gotówkowego powinno być to że obrót bezgotówkowy umożliwia totalną inwigilację obywateli przez państwo. Widać to doskonale gdy się dokona analizy np. obowiązujących w Polsce przepisów dot. tzw. STIR. Tajemnica bankowa obecnie to już w zasadzie fikcja.
Tylko chyba właśnie o to państwu chodzi…
Dokładnie tak. Cieszę się jednak, że ktoś wpadł na to aby argumentować z innej strony. Do polityków nie trafi argument, żeby tego nie robić, bo w ten sposób inwigilują ludzi. Łatwiej trafi ten, że jak system walnie, to szlag trafi i ich…
@Kamil – z tym argumentem przeciwko bym uważał, bo się może okazać, że jest to argument za likwidacją „zobaczcie, oni chcą się ukryć, oni nie chcą płacić podatków, to są oszuści”.
Co do zasady osobiście nie widzę nawet fizycznej możliwości, aby gotówkę wyeliminować skutecznie, bo nawet jeśli nie będzie dajmy na to papierowych złotówek, to ludzie będą mogli sobie zapłacić dolarami, innymi walutami, a w skrajnym przypadku szerokim wyborem wagowym monet bulionowych ze srebra i złota.
I o ile jestem w stanie uwierzyć, że w szwedzkim sklepie w Sztokholmie (bo już w małym sklepie na prowincji – nie) jak państwo powie „zero banknotów” (bo jeśli gdziekolwiek, to właśnie w tamtych rejonach obstawiałbym, że rozpocznie się ten eksperyment, oczywiście jeśli do tego czasu mentalność szwedzka nie zostanie rozsadzona przez śniadych inżynierów), to Szwed to łyknie, bo ma rozumowanie niemyślącej krowy, która musi być sterowana przez państwo, o tyle już w takiej Polsce taki zakaz może wzbudzić tylko śmiech – i bardzo dobrze. W końcu nie po to Polacy kiwali Niemców nawet za okupacji fałszując, szmuglując i ukrywając co się da, aby teraz kłaść łby po jakimś durnym zakazie.