Akcje i udziały posiadane przez sędziów
Akcje spółek akcyjnych i udziały spółek z ograniczoną odpowiedzialnością w rękach sędziów to wyzwanie dla ich niezawisłości, ale tylko w przypadku, gdy mają decydować o prawach i obowiązkach tych spółek, ich akcjonariuszy, bądź podmiotów powiązanych albo podmiotów z którymi owe spółki są w sporze. Do zabezpieczenia przed ryzykiem konfliktu interesów w zupełności wystarczyłby system, w którym sędziowie ujawniają w swoich oświadczeniach majątkowych akcje i udziały w spółkach, z zakazem posiadania więcej niż 10% akcji/udziałów w spółce oraz przepisy dotyczące wyłączenia sędziego w razie konfliktu interesów.
Czyli taki system, który do tej chwili mniej-więcej obowiązywał.
Tymczasem nowa ustawa o Sądzie Najwyższym, która wjedzie w życie w kwietniu tego roku, w jeszcze dalej idący sposób ogranicza uprawnienia sędziów, de facto zabraniając im korzystania z zysków wynikających z takich udziałów lub akcji w czasie pełnienia obowiązków sędziego.
Ustawodawca osiągnął to poprzez następujące regulacje:
- sędziowie ujawniają akcje i udziały,
- nie mogą ich mieć więcej niż 10% w danej spółce,
- zyski z udziałów lub akcji mają przekazywać albo na wskazany przez siebie cel publiczny albo na rachunek wskazany przez prezesa sądu – w pierwszym wypadku tracą zysk, w drugim mogą korzystać z tych środków dopiero w stanie spoczynku, niewykonanie tego obowiązku oznacza zrzeczenie się stanowiska sędziego.
Czy taka regulacja była konieczna? Nie sądzę. Sędzia, chociaż rzeczywiście, z racji sprawowanego przez niego urzędu musi podlegać ograniczeniom, jest także osobą, która korzysta z praw i wolności gwarantowanych konstytucją i Europejską Konwencją Praw Człowieka, a te przepisy z kolei ustalają reguły proporcjonalności ingerencji w prawa i wolności osobiste.
Czy słusznym jest z tymi przepisami walczyć? Tak, obstawiam, że znajdzie się nie jeden sędzia, który pozwie Skarb Państwa o odszkodowanie z tytułu niemożności korzystania z prawa własności, pewnie skończy się to w Strasburgu.
Czy można próbować zapobiec negatywnym skutkom ustawy? Można.
Po pierwsze, sędzia może skorzystać z instytucji powiernictwa lub trustu przekazując udziały zaufanej osobie trzeciej.
Po drugie, sędzia może skorzystać ze spółki offshore z akcjonariuszami i dyrektorami nominowanymi.
Po trzecie, może skorzystać z prawa posiadania akcji na okaziciela i w taki sposób manewrować posiadanymi akcjami, aby realizacja zysku z nich (np. dywidendy) w spółce akcyjnej przypadała innym osobom (np. jego rodzinie), natomiast po realizacji zysku, rodzina może zupełnie anonimowo przekazać te akcje ponownie sędziemu.
Po czwarte, sędzia może być fundatorem a także członkiem zarządu fundacji, czy to prawa polskiego czy prawa obcego, która nie prowadzi działalności gospodarczej, a taka fundacja nie ma ograniczeń w nabywaniu akcji.
Oczywiście nie wierzę w to, że wielu sędziów będzie próbowało w powyższy sposób „obejść” ustawy o sądownictwie, jednakże służę przykładem sędziów dla zilustrowania jakie luki mają tego typu regulacje.
P.S. A może politycy sami sobie by zafundowali takie rozwiązania?