Ponieważ poprzedni wpis w zbeletryzowanej formie trafił do dosyć dużej liczby czytelników, podbijając znacznie statystyki bloga to nie oceniając jeszcze, czy taka forma jest dobra, czy też nie, postanowiłem kontynuować ten mały eksperyment. Zaczynamy dzisiaj w momencie, gdzie skończyliśmy w ostatnim wpisie, więc jeżeli ktoś nie zna jeszcze głównych bohaterów to zalecam rozpoczęcie od wpisu dotyczącego anonimowości wspólników w spółkach z o.o.
* * *
– A słyszał mecenas o tym pomyśle, żeby Ministerstwo Finansów śledziło numery rejestracyjne przedsiębiorców? – zagadnął Juhas, który wciągał już drugi kawałek jabłecznika – ja tutaj, mając wzgląd na damskie towarzystwo, powstrzymam się od mocniejszego komentarza, ale to jest skandal.
– Szczerze? Nie słyszałem jeszcze – odparłem.
– Kwiczoł, weź tu mecenasowi Wybiórczą podaj, niech zerknie sobie – polecił Juhas, a Kwiczoł bez ociągania wyjął z teczki wczorajszy numer Gazety Wyborczej.
Od kiedy to górale czytają Wyborczą?
Zerknąłem jednak w gazetę. Rzeczywiście, coś było na rzeczy. Reporterzy pisali, że Ministerstwo Finansów będzie namierzać po numerach rejestracyjnych samochody osobowe i ciężarowe należące do przedsiębiorców. Tablice będą skanowane. Jak? Tego nie napisali. Jeśli przedsiębiorca ma straty, a jego samochody są w ruchu, to fiskus będzie podejrzewał oszustwa podatkowe. „To niedopuszczalna inwigilacja” – konkludował autor artykułu.
Serio? Obudził się śpiący królewicz.
Przecież w dziesiątkach memów internetowych przewijało się zdanie przypisywane Tocqueville’owi: „Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy”. W sumie nie jest istotne to, że de Tocqueville nie ujął tego dokładnie w taki sposób i jest to jedynie parafraza. Istotne jest to, że już od starożytności było wiadomo, że tylko pełna kontrola życia ludzi daje szansę na zaspokojenie apetytów władzy, a to był po prostu kolejny krok po centralnej bazie rachunków bankowych, jednolitym pliku kontrolnym i mnóstwie innych pomysłów, które pozwalają nas szpiegować. Rozwój technologii szedł w parze z tymi pomysłami, Internet, powszechny dostęp do telefonów komórkowych, konie trojańskie czy spyware. Dlatego Juhas i jego kompani ograniczali ryzyko, używali starych Nokii 3210, szyfrowali pocztę elektroniczną, której serwer był gdzieś na Panamie. Gdy kupowali auto, dbali o to aby w salonie nie wcisnęli im GPSa.
– Ale panów to chyba nie dotyczy? – uśmiechnąłem się, domyślając się, że nowa fura Juhasa była leasingowana w Czechach na kontrolowaną przez wymyślny holding czeską společnost s ručením omezeným*.
– Może i nie dotyczy, ale to jest skandal. Ja robię różne biznesy mecenasie, ale nigdy nic przeciwko zwykłym, dobrym ludziom – oho, znalazł się Janosik – jedyne co państwo zyska dzięki takiemu zachowaniu to kilku frajerów, którzy samochodów służbowych używają, aby pojechać sobie na niedzielne zakupy, tfu, tego też zakazali, na zakupy, zamiast używać auto do celów służbowych.
– Może jednak ma to jakiś sens? Infrastruktura na drogach krajowych już jest, a chodzi chyba o to, żeby jak w tym łódzkim Ptaku, sprawdzać jak często jeżdżą, ile towaru dowożą, albo żeby sprawdzać, czy towar wyjeżdża z kraju, przy przekrętach na podatku VAT – odpowiedziałem trochę bez przekonania, w końcu nikomu nie uśmiecha się wizja totalnej inwigilacji.
– Ja panu mówię mecenasie, prawdziwych przekrętów to nie powstrzyma – uciął Juhas i chyba nie miałem podstaw by mu nie wierzyć.
Całej rozmowie przysłuchiwali się w milczeniu Kwiczoł i Jagna. Zastanawiałem się, czy oni mają jakieś swoje zdanie w tym temacie? Jakie to miałoby jednak znaczenie? Co oni mogą zmienić? Jagna wydawała się dziwnie poddenerwowana. Czyżby to wcześniejsza reprymenda Babci Wierzby tak na nią podziałała? Szukała jednak mojego spojrzenia, jakby chciała o coś zapytać.
Obiad zmierzał jednak ku końcowi i chyba nie będzie miała okazji do rozmowy, to Juhas zapraszał, a z nim wszelkie tematy poruszone. Podniosłem się i udałem w stronę toalet.
* * *
*czeski odpowiednik spółki z ograniczoną odpowiedzialnością
To oczywiście fikcyjna konwersacja, ale pomysł Ministerstwa jest prawdziwy.
Jeżeli zainteresował Cię ten wpis to daj proszę znać, masz też możliwość subskrybowania bloga – zapisz się po więcej.
haha jest drugi odcinek!!Jasne, takie ujęcie tematu wymaga dużo więcej trudu i poświęcenia. ale efekt końcowy jest super. Brawo Ty!
🙂