Prowadzę kilka blogów, ale ten chyba jest najodpowiedniejszym do tego, aby podzielić się z Tobą, Drogi Czytelniku, kilkoma refleksjami na temat tego, co się wczoraj i przedwczoraj stało w Sejmie. Bo, szczerze powiedziawszy, nie daje mi to spać.
Zupełnie serio pisząc, obudziłem się dzisiaj o czwartej nad ranem z koszmaru sennego, w którym dyskutowałem z moim „ćwiczeniowcem” ze studiów prawniczych na temat istoty zasady praworządności. Fakt też, że moja Kancelaria zajmuje się sprawami odwołań od decyzji zmniejszających emerytury funkcjonariuszy, którzy mieli nieszczęście służyć także w czasach Polski Ludowej, a ich sprawy to istny popis dla kogoś, kto ma w sobie smykałkę do prawa publicznego.
Obudziłem się z pytaniem: „Do czego potrzebne są nam niezależne sądy i niezawiśli sędziowie?”
Pytanie to, czy też prośby, o konkretne przykłady, wybrzmiewały wczoraj wielokrotnie w mediach. Nie zawsze sędziom udawało się zgrabnie i zrozumiale odpowiedzieć na to pytanie, a nawet profesor Gersdorf niezbyt mnie przekonała. Postanowiłem więc pomóc trochę sędziom i dać do zrozumienia dlaczego niezawiśli sędziowie i niezależne od Ministra Sprawiedliwości (a szerzej, od polityków) sądownictwo, jest tak istotne.
Poniżej tylko cztery przykłady (różnego kalibru) z mojej praktyki:
- władza ustawodawcza uchwaliła ustawę o zmianie ustawy o uposażeniu emerytalnym funkcjonariuszy służb, w myśl której, obniżane są emerytury osób służących m.in. w Policji, ABW, Straży Granicznej i innych jednostkach, które wypracowywane były już po 1990 roku, w odwołaniach przedstawiamy szereg argumentów dotyczących naruszenia przepisów Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej – gdy sądownictwo przestanie być niezależne, będę mógł się spodziewać tylko tego, że sądy zignorują taką argumentację twierdząc, że nie mają prawa do oceny konstytucyjności aktów rangi ustawowe (w końcu o tym ciągle trąbi Ministerstwo Sprawiedliwości, Trybunał Konstytucyjny i posłowie PiS),
- w pewnej gminnej jednostce budżetowej, na terenie woj. śląskiego, urzędnicy uparli się, że nie uznają prawa najmu lokalu przez moją klientkę i nie przysługuje w związku z tym jej prawo do wykupu lokalu (w takiej sytuacji jest kilka osób) – niezawisły i niezależny od władzy lokalnej sąd może rzetelnie ocenić, czy na podstawie przesłanek określonych przepisami prawa, osobom tym przysługuje prawo najmu lokalu, co innego gdyby akurat prezydentem miasta był ktoś reprezentujący aktualną władzę,
- w pewnej sprawie dotyczącej odzysku odpadów mój klient podejrzewany był o fikcyjne wykazywanie odzysku i recyklingu odpadów i fikcyjny obrót dokumentami, jednocześnie naciski prokuratury i Ministra Środowiska (a było to za czasów poprzedniej kadencji, co by nie było, że tylko obecnej władzy się czepiam) spowodowały, że pomimo spełniania wszelkich przesłanek, organ administracji cofnął zezwolenie na odzysk odpadów – po przeprowadzeniu postępowania przed sądem administracyjnym decyzja ta została cofnięta,
- o wielu sprawach, w których prokuratura nie widziała znamion przestępstwa i umarzała, a sąd jednak inaczej oceniał sprawę, dobrotliwie nie wspomnę….
Sądy nie zawsze działają dobrze, ale nie jest to powód do ich zaorania.
Dlatego niepokoi mnie to co się dzieje, Ciebie też?
Też, i to bardzo…
Niepokoi a jakże. Wszystkie rozważania oparte są niestety na założeniu, że do tej pory było dobrze,
a nie było.
Niestety do koryta dorwali się tacy, co wybiorą miernych, biernych ale wiernych i stworzą potwora sądowego na usługach władzy ( bo w to trudno wątpić patrząc choćby po reakcji redaktora w radiu na treść wywiadu dziennikarza z premier, strach pomyśleć nad reakcją sędziego z nadania Mr.Z w jakiejś spektakularnej sprawie – może ktoś dostanie 25 lat tam gdzie górna granica była 3 – bo kto mu zabroni ? ).
Problemem tego kraju jest to, że nawet po powrocie do koryta byłej ekipy, nie będzie ona miała na celu jakiejkolwiek poprawy III władzy, co najwyżej powrót do stanu sprzed PIS. I kraj, w którym się siedzi 5 lat w areszcie śledczym bez wyroku ( Plichta – Amber G ), w którym sądy wypuszczają bandytów na ulice po wieloletnich polowaniach specjalnych grup policji, znów wokół nas zakwitnie.
A na wiejskiej corocznie 30tys stron A4 nowego bełkotu prawnego ( niezależnie od opcji politycznej ) – i człowiek nie nadąża łamać a co dopiero czytać tego „prawa”…
Pozdrawiam Panie Błażeju, robi Pan dobrą robotę.
Nie bardzo rozumiem tego całego ambarasu – tak jakby do tej pory w Polsce istniał trójpodział władzy, a sądy były niezależne. Nie istniał, i to nawet w teorii (możliwość łączenia władzy ustawodawczej i wykonawczej), a w do znudzenia już podawanym przeze mnie przykładzie OFE („nie trzeba oddawać tego, co się ukradnie, jeśli złodziejowi zrobi to dużą stratę finansową”) widać, że sądy ręka w rękę wydawały wyroki przychylne rządowi.
Nie uważam także, aby to, kto wybiera sędziów, wpływało na ich zależność lub niezależność. Ktokolwiek będzie dokonywał wyboru, to zawsze będzie to wybór subiektywny, dążący do osiągnięcia jakichś celów. Nawet sędziowie sądu najwyższego w USA są wybierani z politycznego nadania, i nie jest to żadna tajemnica, że wybiera się sędziów o takich poglądach politycznych, jakie wyznaje aktualny prezydent.
To, co może chociaż dać szansę na niezależność sędziego, to to, aby po wybraniu go na stanowisko, nie musiał się już martwić o swoje finansowe życie aż do śmierci. Zatem – albo dożywotnie dobrze opłacane stanowisko, a w przypadku kadencji – stan spoczynku z wysoką „emeryturą”, tak, aby nie było ciągot do tego, aby stanowisko sędziego było odskocznią do dalszej kariery.
Wówczas dopiero możemy mieć szansę na to, że przynajmniej część sędziów będzie niezależna – bez względu na to, kto ich wybrał. Nawet wybrańcy ministra Ziobro mieliby możliwość wówczas postępowania zgodnie z własnym sumieniem, a nie zgodnie z wytycznymi. Jeśli natomiast wśród sędziów są tacy mierni ludzie, którzy nawet mając zapewniony dostatni żywot do końca życia nie potrafią postępować samodzielnie, to źle świadczy o samym środowisku sędziów, i to, kto ich do SN wybiera, ma już drugorzędne znaczenie.
Projektodawcy aktualnych zmian w sądownictwie chcą żeby sądy uwzględniały nie tylko przepisy ale również sprawiedliwość. Dyrektor izby skarbowej (organ rządowy) żąda od przedsiębiorcy powiedzmy 500.000 zł rzekomo należnego podatku i, oczywiście, jest święcie przekonany, że jego rozstrzygnięcie jest sprawiedliwe. Podatnik raczej widzi to inaczej. Więc którą sprawiedliwość sąd administracyjny ma uwzględnić – sprawiedliwość rządową, czy tą podatnika? Myślę, że jeśli sądy będą w jakiś sposób uzależnione od władzy politycznej, to pytanie to staje się retoryczne.
Bo funkcjonujemy w systemie prawnym, w którym prawo stanowione jest w tak jasny i jednoznaczny sposób, że 15 prawników uważa coś za zgodne z prawem a 15 prawników uważa inaczej – a cała 30-ka siedziała w ławce na jednym roku studiów prawniczych. System jest chory od samej góry ( prawo konstytucyjne i dramat z jego przestrzeganiem i interpretacją – sam dotarłem do Strasburga z jedną sprawą ) do samego dołu – znajomy adwokat przegrał ostatnio „wygraną” sprawę i usłyszał od sędziego, że fakt, że w bliźniczych 10-ciu sprawach w Polsce zapadły wyroki wygrywajace mało go interesuje i że tę sprawę ten sąd rozstrzyga pozytwnie dla strony przeciwnej. To co to za prawo ? i dla kogo ?