Jak donosi Telewizja TVN BiS, firmy będą musiały przekazywać fiskusowi dobowe wyciągi ze swoich rachunków bankowych. Obowiązek dotyczyć będzie wszystkich przedsiębiorców, z wyjątkiem tych działających w skali mikro, a realizowany będzie za pomocą instytucji takich jak banki, czy SKOKi.
To kolejny po centralnej bazie rachunków bankowych środek ograniczania prywatności przedsiębiorców w imię prewencyjnej walki z oszustwami, fikcyjnymi fakturami i karuzelami VAT.
Kiedy o tym usłyszałem, to nasunęły mi się trzy refleksje.
Pierwsza – przy obecnej skali danych, jakie już otrzymuje Ministerstwo Finansów i podległe mu służby, nie sposób przeanalizować wszelkich transakcji i działać prewencyjnie, coraz więcej transakcji raportowanych to coraz więcej problemów w ich analizie. Oczywiście istnieją pewnie algorytmy i oprogramowanie, które pomaga, ale ono nie zastąpi człowieka, a mocy przerobowych po prostu brak.
Druga – przekazywane do skarbówki dane o przelewach dotyczą konkretnych podmiotów, nie są anonimowe – eliminując oszustwa podatkowe z jedne strony, wchodzimy w sferę tworzenia możliwości zachowań korupcyjnych w sferze administracji skarbowej. W niektórych branżach przecież informacje o kontrahentach i cenach są na wagę złota.
Trzecia – przypomniało mi się, jak ponad dekadę temu, w mojej pracy magisterskiej wspominałem o teorii wahadła. O co chodziło? Generalnie większość prawników i politologów opisuje osiągnięcia cywilizacji europejskiej i anglosaskiej w zakresie praw człowieka (w tym prawa do prywatności), jako nieustanne poszerzanie sfery praw i wolności jednostki oraz nieustanny rozwój praw człowieka. Niewielu zauważa, że od co najmniej kilku-kilkunastu lat (świat po 11 września) odchodzimy od tego rozwoju, coraz bardziej ograniczając prawa człowieka, w tym przede wszystkim prywatność. Niewielu też zauważa, że w przeszłości też różnie bywało.
Teoria wahadła opisuje rzeczywistość trochę inaczej, wskazując, że w historii ludzkości zdarzały się momenty, w których wahadło przechylało się w stronę większej ilości praw osobistych, aby potem wychylać się w drugą stronę, w stronę praw zbiorowości, narodów, społeczeństw, państw albo wyłącznie grup uprzywilejowanych.
W chwili obecnej wahadło poszło mocno w stronę nacisku na prawa państwa, co uzasadnia się koniecznością dbania o powszechne bezpieczeństwo i walką z przestępczością gospodarczą, praniem brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. W imię tych wartości ogranicza się prawa osobiste.
Teoria ta, o ile wziąć ją za niezmienną i wiekową prawidłowość, niesie jednak pewną pociechę. W pewnym momencie wahadło odbije w drugą stronę.
Ta teoria dziala nie tylko w prawie prywatnosci, ale i w bardzo wielu sytuacjach spolecznych, chociazby w okresach panowania mody na cnotliwosc i rozwiazlosc seksualna 😀 W prawie masz ten problem, ze katalizatorem zmian, oczyszczania prawa z tego smiecia regulującego, za przeproszeniem, ale to i literalny przyklad, bo przeciez to emisja co2 – kazde pierdniecie, byla wojna lub rewolucja. Tych, z roznych powodow, dlugo nie bylo, co jest o tyle zle, ze jak to pieprznie, to z wiekszym hukiem. Bo w to, ze w dluzszum okresie mozna bezkarnie dociskac srube nie uwierze, to tak jakby wahadlo sie ekstremalnie wychylilo i tam pozostalo.
Dlatego też wierzę w teorię wahadła 🙂 Licząc, że w końcu odbije…
I dlatego popieram polityków o pogladach skrajnych po przeciwnej stronie wahadła, którzy są orędownikami maksymalnej wolności, a nie jakieś ciepłe kluchy z centrum de facto bez żadnych przekonań 😀