Opublikowano Dodaj komentarz

A gdyby tak rzucić wszystko i polecieć na San Escobar?

A gdyby tak rzucić wszystko i polecieć na San Escobar?

Albo Antypody? No bo Bieszczady niestety nie są bezpieczne w dzisiejszych czasach. Sam zresztą nie wiem. W końcu Minister Waszczykowski odkrywa nowe terytoria dla polskiej dyplomacji. Niczym Kolumb.

„Mamy okazję do prawie 20 spotkań z różnymi ministrami. Z niektórymi, jak np. na Karaibach, po raz pierwszy chyba w historii naszej dyplomacji. Na przykład z takimi krajami jak San Escobar albo Belize.”(cytat z Witolda Waszczykowskiego)

No i poszłoooo. Niczym kula śnieżna, bądź erupcja wulkanu. Internet nie bierze jeńców. Memy krążą wszędzie. Wpisz po prostu „San Escobar” w Google i popłyniesz w rejs do krainy uśmiechu. Ja zaś, nie mogę przegapić takiej okazji, aby opowiedzieć Ci kilka rzeczy o najmniejszym amerykańskim państwie. Tak małym, że dotychczas nieodkrytym dla polskiej dyplomacji. Saint Kitts and Nevis. Na szczęście odkrytym dla wszystkich, którzy szukają efektywnych rozwiązań w zakresie anonimowości.

Ten malutki, wyspiarski kraj łączy z Wielką Brytanią głowa państwa – królowa Elżbieta II i członkostwo we Wspólnocie Narodów (Commonwealth), z amerykańskim Delaware zaś system prawa spółek, oparty na przyjęciu rozwiązań z amerykańskiej ustawy o spółkach Delaware. Jest także rajem podatkowym.

W praktyce Saint Kitts and Nevis oferuje:

  • niezależność od większości państw świata,
  • brak opodatkowania na terenie kraju,
  • nadzwyczajną prywatność, którą można wykorzystać dla ochrony kapitału (brak publicznych rejestrów wspólników i członków zarządu spółek, brak obowiązku ujawniania beneficjentów rzeczywistych),
  • dobre połączenia lotnicze z USA i Europą,
  • programy uzyskania obywatelstwa dla inwestorów,
  • ochronę przed roszczeniami (pozwanie lokalnej spółki bądź jej właścicieli wiąże się z zapłatą bezzwrotnej opłaty w wysokości 25 tysięcy dolarów, trzeba liczyć się także z koniecznością wynajęcia lokalnego prawnika – przy czym uwaga na możliwe wyjątki w sytuacji istnienia tzw. jurysdykcji krajowej).

Wady:

  • kraj jest rajem podatkowym, więc znajduje się na wielu „czarnych listach”, nie jestem osobiście zwolennikiem „optymalizacji podatkowej” z użyciem rajów podatkowych, w większości przypadków jest ona bowiem zwyczajnie nielegalna i na pewno napiszę o tym więcej,
  • obowiązują ograniczenia dewizowe – w teorii polski rezydent nie może bez uzyskania zezwolenia dewizowego nabywać akcji lub udziałów spółek Nevis, powszechna praktyka wykorzystywania jednak podmiotów nominowanych powoduje, że nie ma potrzeby obejmowania bądź nabywania akcji wprost, do nabywania akcji w spółkach prawa Nevis można wykorzystać też spółki z innych krajów, w szczególności brytyjskie spółki typu limited, co do których nie obowiązują ograniczenia dewizowe, bądź ostatecznie wystąpić o indywidualne zezwolenie dewizowe, choć nie wróżę tutaj sukcesu).

Wykorzystanie:

  • ochrona aktywów,
  • obejmowanie udziałów lub akcji w polskich spółkach.
Opublikowano Dodaj komentarz

Jakie dane zbiera o Tobie Krajowy Rejestr Sądowy?

Największy mit dotyczący prywatności to ten, że poniżej 10% udziałów „nie widać mnie w KRS”. Uwierz, widać. Widać o wiele więcej.

Rzeczywiście, jeżeli posiadasz mniej niż 10% udziałów w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, to nie zostaniesz ujawniony w rejestrze. W micie jest więc troszkę prawdy. Krajowy Rejestr Sądowy nie jest jednak tylko zbiorem aktualnych danych, które możesz odszukać korzystając z oficjalnej strony rejestru, ale także danych archiwalnych, udostępnianych na wniosek w formie odpisów zupełnych, ale co najważniejsze, oprócz tego, co składa się na dane rejestrowe ujawniane w formie odpisów, KRS jest także zbiorem różnorodnych dokumentów zwartych w aktach rejestrowych.

Nic Ci więc nie da „schowanie się” za kilkoma procentami udziałów, w aktach rejestrowych znajduje się bowiem umowa spółki, a w niej Twoje dane, PESEL, adres zamieszkania, wysokość wkładu. Jeżeli jesteś członkiem zarządu spółki to w aktach rejestrowych znajduje się Twój adres. Jeżeli sprzedajesz spółkę to w aktach znajdzie się umowa sprzedaży udziałów w spółce, jej warunki, cena sprzedaży, dane pełnomocników. Obok tego znajdziesz w nim jeszcze  dane finansowe spółek. Każdy może iść do sądu i zamówić do wglądu akta rejestrowe, przeglądać je i robić ich fotokopie.

Na tym nie koniec, choć już to ogranicza Twoją prywatność i daje osobom postronnym wiedzę o Twoim majątku.

Nie wiadomo czy stanie się to za kilka miesięcy, za rok, a może dopiero za jakiś dłuższy czas, ale musisz spodziewać się, że oprócz tych danych, które KRS już ujawnia, zawierać będzie także dane o osobach sprawujących kontrolę nad spółkami (przez co należy rozumieć przede wszystkim te osoby fizyczne posiadające więcej niż 25% udziałów w spółce wprost lub za pośrednictwem innych podmiotów, bądź powołujące większość członków zarządu) na wzór tego co aktualnie znajduje się już w brytyjskim Companies House.

Wynika to z konieczności implementacji Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 2015/949 do porządku prawnego polskiego (dla zainteresowanych – zerknijcie na art. 30). Przebieg procesu legislacyjnego dotyczącego wdrożenia powyższego prawa w polskim porządku prawnym możesz śledzić tutaj. Termin na wdrożenie mija w czerwcu 2017 r.

Dodam tylko, że dyrektywa jest bardzo szczelna. Obowiązek podawania beneficjentów rzeczywistych dotyczy także stosowania takich instytucji jak powiernictwo, trust, fundacja, czy porozumienia prawne podobne do trustów. Wiele oczywiście zależy od prawdomówności powierników, czy zarządców fundacji, bo pewnych danych nie sposób będzie sprawdzić.

Czy jest na to sposób?

Nie wiadomo jeszcze jak będzie wyglądała praktyka organów takich jak sądy rejestrowe oraz w jaki konkretnie sposób zostanie wdrożona wyżej wzmiankowana dyrektywa, jednak jedynym sposobem, jaki przychodzi mi aktualnie do głowy jest doprowadzenie do sytuacji, w której spółka nie posiada beneficjenta rzeczywistego w osobach udziałowców, dawców kapitału..

O tym, jak dalece ingeruje to w prywatność i prawo do tego aby chronić informacje o swoim majątku wobec szerszej publiki nie będę się już rozpisywał, bo szkoda sobie strzępić języka. O prawnych granicach takich działań pisałem tutaj.