Opublikowano 3 komentarze

Akcje i udziały nie dla sędziów?

Akcje i udziały posiadane przez sędziów

Akcje spółek akcyjnych i udziały spółek z ograniczoną odpowiedzialnością w rękach sędziów to wyzwanie dla ich niezawisłości, ale tylko w przypadku, gdy mają decydować o prawach i obowiązkach tych spółek, ich akcjonariuszy, bądź podmiotów powiązanych albo podmiotów z którymi owe spółki są w sporze. Do zabezpieczenia przed ryzykiem konfliktu interesów w zupełności wystarczyłby system, w którym sędziowie ujawniają w swoich oświadczeniach majątkowych akcje i udziały w spółkach, z zakazem posiadania więcej niż 10% akcji/udziałów w spółce oraz przepisy dotyczące wyłączenia sędziego w razie konfliktu interesów.

Czyli taki system, który do tej chwili mniej-więcej obowiązywał.

Tymczasem nowa ustawa o Sądzie Najwyższym, która wjedzie w życie w kwietniu tego roku, w jeszcze dalej idący sposób ogranicza uprawnienia sędziów, de facto zabraniając im korzystania z zysków wynikających z takich udziałów lub akcji w czasie pełnienia obowiązków sędziego.

Ustawodawca osiągnął to poprzez następujące regulacje:

  • sędziowie ujawniają akcje i udziały,
  • nie mogą ich mieć więcej niż 10% w danej spółce,
  • zyski z udziałów lub akcji mają przekazywać albo na wskazany przez siebie cel publiczny albo na rachunek wskazany przez prezesa sądu – w pierwszym wypadku tracą zysk, w drugim mogą korzystać z tych środków dopiero w stanie spoczynku, niewykonanie tego obowiązku oznacza zrzeczenie się stanowiska sędziego.

Czy taka regulacja była konieczna? Nie sądzę. Sędzia, chociaż rzeczywiście, z racji sprawowanego przez niego urzędu musi podlegać ograniczeniom, jest także osobą, która korzysta z praw i wolności gwarantowanych konstytucją i Europejską Konwencją Praw Człowieka, a te przepisy z kolei ustalają reguły proporcjonalności ingerencji w prawa i wolności osobiste.

Czy słusznym jest z tymi przepisami walczyć? Tak, obstawiam, że znajdzie się nie jeden sędzia, który pozwie Skarb Państwa o odszkodowanie z tytułu niemożności korzystania z prawa własności, pewnie skończy się to w Strasburgu.

Czy można próbować zapobiec negatywnym skutkom ustawy? Można.

Po pierwsze, sędzia może skorzystać z instytucji powiernictwa lub trustu przekazując udziały zaufanej osobie trzeciej.

Po drugie, sędzia może skorzystać ze spółki offshore z akcjonariuszami i dyrektorami nominowanymi.

Po trzecie, może skorzystać z prawa posiadania akcji na okaziciela i w taki sposób manewrować posiadanymi akcjami, aby realizacja zysku z nich (np. dywidendy) w spółce akcyjnej przypadała innym osobom (np. jego rodzinie), natomiast po realizacji zysku, rodzina może zupełnie anonimowo przekazać te akcje ponownie sędziemu.

Po czwarte, sędzia może być fundatorem a także członkiem zarządu fundacji, czy to prawa polskiego czy prawa obcego, która nie prowadzi działalności gospodarczej, a taka fundacja nie ma ograniczeń w nabywaniu akcji.

Oczywiście nie wierzę w to, że wielu sędziów będzie próbowało w powyższy sposób „obejść” ustawy o sądownictwie, jednakże służę przykładem sędziów dla zilustrowania jakie luki mają tego typu regulacje.

P.S. A może politycy sami sobie by zafundowali takie rozwiązania?

Opublikowano Dodaj komentarz

Depozyt adwokacki i depozyt radcowski

Czy złożenie określonej sumy pieniężnej adwokatowi lub radcy prawnemu w ramach depozytu adwokackiego może uchronić przed zajęciem tych środków i zabezpieczyć je przed zakusami wierzycieli czy też państwa? Problem ciekawy, choć nienowy, na powierzchnię wypchnięty przez profesora Królikowskiego, który miał przechowywać w milionowym depozycie pieniądze od człowieka, który powiązany miał być z grupą dokonująca wyłudzeń VAT.

Depozyt adwokacki czy też depozyt radcowski nie jest regulowany przepisami odrębnymi od powszechnie obowiązujących, z małym wyjątkiem przepisów dotyczących prania pieniędzy i finansowania terroryzmu. Depozyt adwokacki jest więc formą umowy przechowania, szczątkowo regulowaną w polskim Kodeksie cywilnym, przy czym o ile adwokat lub radca prawny może oczekiwać aby taki depozyt został złożony (np. celem zabezpieczenia jego wynagrodzenia oraz wydatków związanych z postępowaniem sądowym), to nie wyłącza to jego obowiązków wynikających z przepisów o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu.

Co to za obowiązki?

Przede wszystkim chodzi o ocenę, czy transakcja w której uczestniczą (np. obsługują ją pod kątem prawnym) może mieć związek z praniem pieniędzy lub finansowaniem terroryzmu – dla takich transakcji prowadzą ich specjalny rejestr, jednakże tylko i wyłącznie w zakresie:

  • kupna i sprzedaży nieruchomości lub przedsiębiorstw,
  • zarządzania pieniędzmi, papierami wartościowymi lub innymi wartościami majątkowymi,
  • otwierania rachunków lub zarządzania nimi,
  • organizacji wpłat i dopłat na kapitał zakładowy i akcyjny, organizacji wkładu do tworzenia lub prowadzenia działalności spółek lub zarządzania nimi,
  • tworzenia, działalności przedsiębiorców w innej formie organizacyjnej a także zarządzania nimi.

Co więcej, adwokaci i radcy prawni są zobowiązani do stosowania wobec swoich klientów środków bezpieczeństwa finansowego, polegających na identyfikacji klienta i weryfikacji jego tożsamości (w tym beneficjenta rzeczywistego transakcji) na podstawie dokumentów lub informacji publicznie dostępnych. W przypadku, gdyby było to niemożliwe, adwokat bądź radca prawny nie podpisuje umowy z klientem lub rozwiązuje zawarte umowy oraz przekazuje Generalnemu Inspektorowi, według ustalonego wzoru, informacje o danym kliencie wraz z posiadanymi informacjami o planowanej przez niego transakcji.

Jednocześnie zaś adwokat lub radca prawny musi uważać, aby nie narazić się na zarzuty z kodeksu karnego dotyczące przestępstw związanych z utrudnianiem zaspokajania wierzycieli bądź prania pieniędzy w zakresie możliwego pomocnictwa bądź nawet sprawstwa.

Adwokat i radca prawny mają obowiązek złożenia tego depozytu na odrębnym rachunku bankowym i korzystania z tych środków wyłącznie w sposób zlecony przez swojego mocodawcę.

Czy więc depozyt może służyć uniknięciu egzekucji, zabezpieczeniu środków na przyszłość? Nie, należy jednak z boleścią dodać, że to nie znaczy, że nie jest w ten sposób stosowany, w istocie dla dwóch chcących istnieje możliwość takiego opisania transakcji i przygotowania jej, aby można było wybronić się z wszelkich zarzutów.

Opublikowano 4 komentarze

Nabywanie nieruchomości z wykorzystaniem powiernika

Podobnie do Krajowego Rejestru Sądowego, Centralna Baza Danych Ksiąg Wieczystych zawiera mnóstwo interesujących informacji na Twój temat.

Po pierwsze, zawiera informacje o tym, kto jest właścicielem nieruchomości. Po drugie, pozwala ustalić w jakim sąsiedztwie mieszkasz. Po trzecie, pozwala w wielu przypadkach na ustalenie Twojego miejsca zamieszkania, tego gdzie zaciągnąłeś kredyty i na jakie kwoty. Pozwala na zbadanie stanu Twojego majątku.

Szczęśliwie, wyszukiwanie w bazie danych informacji pochodzących z ksiąg wieczystych nie jest możliwe poprzez wskazanie imienia i nazwiska, względnie innych danych identyfikacyjnych. Przynajmniej nie dla wszystkich. Nawet komornicy, notariusze czy organy ścigania nie mają dostępu do bazy w taki sposób. To dobrze.

Nie wszystkich to jednak zadowala. Dla tych, którzy myślą o swojej anonimowości szerzej i wiedzą, że uczynna pani z wydziału geodezyjnego albo z wydziału wymiaru podatków lokalnych potrafi powiedzieć zainteresowanemu wszystko co wie o Twoim majątku na terenie danej gminy, adresowana jest możliwość skorzystania z powiernika.

Osoba taka sprawować będzie zarząd Twoim majątkiem, działając jednak w imieniu własnym.

O ile w przypadku powiernictwa udziałowego zawarcie umowy powierniczej jest relatywnie proste (wystarcza najczęściej zwykła forma pisemna bądź umowa pisemna z podpisami poświadczonymi notarialnie) to dla realizacji powiernictwa związanego z zakupem nieruchomości, najpełniejszą ochronę zapewnia umowa zawarta w całości lub w pewnej istotnej części w formie aktu notarialnego – jest to konsekwencją zasady, że forma ta właściwa jest dla obrotu nieruchomościami.

Konstrukcja powiernictwa w odniesieniu do nieruchomości jest także podobna do powiernictwa udziałowego. Powiernik, dysponując środkami powierzającego, ma za zadanie nabyć nieruchomość w imieniu własnym. Wariacje tej umowy mogą przewidywać także zarządzanie taką nieruchomością, czerpanie z niej na rachunek powierzającego pożytków (np. czynszów) oraz oczywiście przekazywanie uzyskanych środków powierzającemu.

Z punktu widzenia interesu tego ostatniego istotne jest zabezpieczenie możliwości samodzielnego rozporządzania taką nieruchomością, używania jej, bądź przyjęcia jej do własnego majątku. Zabezpieczeniu tego służą takie mechanizmy jak: pełnomocnictwa notarialne, weksle hipoteczne wraz z hipoteką (wystawione przez powiernika na zabezpieczenie zapłaty kary umownej) na nieruchomości, prawo jej pierwokupu bądź odkupu czy też służebności osobiste.

Co istotne, w pewnych przypadkach, wykorzystanie umowy powiernictwa dla nabycia nieruchomości na rachunek innej osoby może być kontrowersyjne pod względem prawnym, czego najbardziej jaskrawym przykładem jest  nabywanie nieruchomości na zlecenie cudzoziemca, co do którego zachodzą przesłanki wymogu uzyskania zgody, wynikające z ustawy o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców bądź nabywanie nieruchomości w celach ukrywania się przed wierzycielami.

W każdym przypadku taka transakcja poprzedzona być powinna analizą ryzyk z nią związanych, zarówno po stronie powierzającego, jak i powiernika. Do jak najbardziej uzasadnionych prawnie (nie zawsze etycznie) powodów zawarcia takiej umowy jest chęć zabezpieczenia swojego majątku przed wejściem w ryzykowny biznes, ukrycie majątku przed małżonkiem, nieujawnianie się pewnym kontrahentom czy też planowanie spadkowe.

Opublikowano 13 komentarzy

Spółka założona „na powiernika” czy „na słupa”?

Mam taką znajomą, która mówi mi, że potrafię najstraszniejsze wieści, czy informacje, przekazać w taki sposób, że jest to do przełknięcia. Taki ze mnie dyplomata. Kto wie, może znając więcej niż dwa języki, mógłbym zostać konsulem honorowym na San Escobar? Tak mi się to skojarzyło, gdy pomyślałem sobie, o tym, o czym chcę dzisiaj napisać.

Kiedyś rozmawiając z klientem, który pytał się mnie o anonimowość w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością zasugerowałem, że może on skorzystać z instytucji powiernictwa udziałowego. Chodzi o taki stosunek prawny, skonstruowany w oparciu o przepisy Kodeksu cywilnego o swobodzie umów, zleceniu oraz świadczeniu usług, w którym udziały bądź akcje w spółce obejmuje osoba zwana powiernikiem, działająca w swoim własnym imieniu, ale na rzecz, rachunek i zlecenie powierzającego. Co zrozumiałe, powiernik występuje jako wspólnik w aktach rejestrowych, umowie spółki i nikt (przynajmniej do czasu wprowadzenia nowej dyrektywy unijnej) postronny nie dowie się, kto jest beneficjentem spółki.

Klient pomyślał chyba, jak moja znajoma, że niezły ze mnie dyplomata:

Ależ proponuje mi Pan skorzystanie z słupa! – rzekł pół żartem, pół serio.

Nie. Nie z słupa, z powiernika.

„Słup” to osoba, która nie zdaje sobie sprawy ze swoich praw i obowiązków związanych z pełnieniem funkcji w spółce. Firmuje ją swoim imieniem i nazwiskiem nie wiedząc często nawet, że do tego jest wykorzystywana. Często jest wykorzystywana do działalności przestępczej.

Powiernik jest natomiast osobą działającą w oparciu o umowę cywilnoprawną, w której każda ze stron tej umowy, ma swoje prawa i obowiązki precyzyjnie uregulowane tą umową.

W najogólniejszym zarysie do obowiązków powiernika należy objęcie udziałów w swoim imieniu, ale na rzecz i rachunek powierzającego, wykonywanie z nich praw udziałowych (np. głosowanie) zgodnie z interesem powiernika, udzielanie pełnomocnictw, obrót udziałami zgodnie z wolą powierzającego itp.

Powierzający natomiast zobowiązuje się do tego aby pokryć niezbędne wydatki powiernika, zwolnić go ze zobowiązań wynikłych ze stosunku spółki (np. wynikłych z uchwalonych dopłat), samodzielnie rozliczać się z podatków oraz częstokroć, wypłacić powiernikowi należne mu wynagrodzenie.

W mojej praktyce często wykorzystujemy wraz z klientami umowy powiernicze dla objęcia udziałów i staramy się zadbać o to, aby każda ze stron takiego stosunku była należycie zabezpieczona i świadoma swoich praw i obowiązków zarówno tych wynikłych z umowy, jak i powszechnie obowiązujących przepisów prawa.

Powiernictwo możemy też wykorzystać do innych celów, np. zakupu nieruchomości, ale to już temat na inną historię.

Opublikowano Dodaj komentarz

Jakie dane zbiera o Tobie Krajowy Rejestr Sądowy?

Największy mit dotyczący prywatności to ten, że poniżej 10% udziałów „nie widać mnie w KRS”. Uwierz, widać. Widać o wiele więcej.

Rzeczywiście, jeżeli posiadasz mniej niż 10% udziałów w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, to nie zostaniesz ujawniony w rejestrze. W micie jest więc troszkę prawdy. Krajowy Rejestr Sądowy nie jest jednak tylko zbiorem aktualnych danych, które możesz odszukać korzystając z oficjalnej strony rejestru, ale także danych archiwalnych, udostępnianych na wniosek w formie odpisów zupełnych, ale co najważniejsze, oprócz tego, co składa się na dane rejestrowe ujawniane w formie odpisów, KRS jest także zbiorem różnorodnych dokumentów zwartych w aktach rejestrowych.

Nic Ci więc nie da „schowanie się” za kilkoma procentami udziałów, w aktach rejestrowych znajduje się bowiem umowa spółki, a w niej Twoje dane, PESEL, adres zamieszkania, wysokość wkładu. Jeżeli jesteś członkiem zarządu spółki to w aktach rejestrowych znajduje się Twój adres. Jeżeli sprzedajesz spółkę to w aktach znajdzie się umowa sprzedaży udziałów w spółce, jej warunki, cena sprzedaży, dane pełnomocników. Obok tego znajdziesz w nim jeszcze  dane finansowe spółek. Każdy może iść do sądu i zamówić do wglądu akta rejestrowe, przeglądać je i robić ich fotokopie.

Na tym nie koniec, choć już to ogranicza Twoją prywatność i daje osobom postronnym wiedzę o Twoim majątku.

Nie wiadomo czy stanie się to za kilka miesięcy, za rok, a może dopiero za jakiś dłuższy czas, ale musisz spodziewać się, że oprócz tych danych, które KRS już ujawnia, zawierać będzie także dane o osobach sprawujących kontrolę nad spółkami (przez co należy rozumieć przede wszystkim te osoby fizyczne posiadające więcej niż 25% udziałów w spółce wprost lub za pośrednictwem innych podmiotów, bądź powołujące większość członków zarządu) na wzór tego co aktualnie znajduje się już w brytyjskim Companies House.

Wynika to z konieczności implementacji Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 2015/949 do porządku prawnego polskiego (dla zainteresowanych – zerknijcie na art. 30). Przebieg procesu legislacyjnego dotyczącego wdrożenia powyższego prawa w polskim porządku prawnym możesz śledzić tutaj. Termin na wdrożenie mija w czerwcu 2017 r.

Dodam tylko, że dyrektywa jest bardzo szczelna. Obowiązek podawania beneficjentów rzeczywistych dotyczy także stosowania takich instytucji jak powiernictwo, trust, fundacja, czy porozumienia prawne podobne do trustów. Wiele oczywiście zależy od prawdomówności powierników, czy zarządców fundacji, bo pewnych danych nie sposób będzie sprawdzić.

Czy jest na to sposób?

Nie wiadomo jeszcze jak będzie wyglądała praktyka organów takich jak sądy rejestrowe oraz w jaki konkretnie sposób zostanie wdrożona wyżej wzmiankowana dyrektywa, jednak jedynym sposobem, jaki przychodzi mi aktualnie do głowy jest doprowadzenie do sytuacji, w której spółka nie posiada beneficjenta rzeczywistego w osobach udziałowców, dawców kapitału..

O tym, jak dalece ingeruje to w prywatność i prawo do tego aby chronić informacje o swoim majątku wobec szerszej publiki nie będę się już rozpisywał, bo szkoda sobie strzępić języka. O prawnych granicach takich działań pisałem tutaj.