Opublikowano Dodaj komentarz

Projekt ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych

Kiedyś w średniowieczu, gdy wprowadzano dziesięcinę (jak sama nazwa wskazuje był to podatek od 1/10 przychodów) to wywoływało to powstania. Było to co prawda w świecie, gdzie przemoc, także ta „instytucjonalna” (ze strony feudałów, biskupów) była o wiele bardziej rozpowszechniona niż teraz.

Wydaje się, że wraz z wprowadzeniem nowoczesnej demokracji, doktryny legalizmu (działania na podstawie i w granicach prawa), kontrolą władzy wykonawczej przez parlament, niezależnym sądownictwem, dorobkiem ONZ i Rady Europy w zakresie ochrony praw jednostki, żyjemy w innym świecie. W świecie gdzie mamy szansę bronić się przed przemocą instytucji za pomocą litery prawa.

Na pomysł, aby własność była prawem świętym i nienaruszalnym wpadli rewolucjoniści francuscy (choć może był to bardziej wrzucenie tej myśli do obiegu prawnego) i wydaje się, że od tego czasu myśl ta, chociaż ewoluuje w duchu socjalnym (własność to także odpowiedzialność), nie była kwestionowana w swojej istocie. Protokół 1 do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka rozszerzył podstawowy tekst konwencji o ochronę prawa własności.

W art. 1 protokołu czytamy:

Każda osoba fizyczna i prawna ma prawo do poszanowania swojego mienia. Nikt nie może być pozbawiony swojej własności, chyba że w interesie publicznym i na warunkach przewidzianych przez ustawę oraz zgodnie z ogólnymi zasadami prawa międzynarodowego.

W Ministerstwie Sprawiedliwości powstaje jednak projekt ustawy, który uderza w istotę prawa własności.

Chodzi o nową ustawę o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione pod groźbą kary. Chodzi o to, żeby w dużej mierze martwe przepisy dotychczasowej ustawy, zaprząc do sprawy walki z mafiami i oszustami podatkowymi.

Cel szczytny, ale w obliczu tego co dzieje się aktualnie z sądownictwem (ja już nie mówię o tym, czy to co się dzieje jest zgodne z Konstytucją, czy też nie, a raczej o tym, jakiej jakości ludzie zastępują lub będą zastępować ludzi dotychczasowych) oraz prokuraturą projekt ustawy słusznie budzi strach.

Dlaczego?

Ustawa dotyczy podmiotów zbiorowych, do których zaliczamy np. fundacje, stowarzyszenie oraz wszelkie spółki, a także spółki zagraniczne (o ile czyn zabroniony przez prawo naruszał interesy państwa polskiego).

Spółka taka odpowiada za działania swojego zarządu, pełnomocników, prokurentów, także fałszywych pełnomocników (np. osób dopuszczonych do działania bez umocowania prawnego w imieniu spółki), innych przedsiębiorców współdziałających ze spółką. W projekcie znajdują się co prawda przesłanki wyłączenia odpowiedzialności, ale dowiedzenie tych przesłanek (odwrotnie niż w procedurze karnej) przerzucone jest na sam podmiot zbiorowy – podstawową przesłanką pozwalającą na uniknięcie odpowiedzialności spółki jest wykazanie, że zarząd działał z należytą starannością lub zapewniono nadzór nad pracownikami i innymi osobami działającymi w imieniu spółki.

Spółka ponosi odpowiedzialność nawet wtedy, gdy z jakichś powodów czyn zabroniony popełniony przez jej organ nie stanowi przestępstwa (z powodu okoliczności wyłączającej przestępność czynu).

Ba, nawet gdy nie da się przypisać podmiotowi zbiorowemu odpowiedzialności, bo np. organy spółki były nieświadome brania udziału np. w karuzeli VAT to i tak można skonfiskować majątek spółki, dlaczego by nie?

Litościwie jednak,  jeżeli orzeczenie przepadku składników majątkowych byłoby niewspółmiernie dolegliwe wobec osoby, której przysługują prawa majątkowe do podmiotu zbiorowego (czyli np. wspólnika), w szczególności gdy osoba ta zachowała należytą staranność, wymaganą w danych okolicznościach, w nadzorze nad działalnością tego podmiotu, sąd zamiast przepadku może orzec nawiązkę – to miłe, że Minister Sprawiedliwości myśli o majątku wspólników (przecież konfiskata majątku spółki znajduje odzwierciedlenie w wartości ich udziałów lub akcji) novum, nigdzie dotychczas w polskim prawie nie istniał obowiązek nadzorowania własnej spółki – wspólnik był dotychczas dawcą kapitału.

Następuje zmiana paradygmatu?

Co więcej, prokuratura może już w czasie postępowania wprowadzić ze skutkiem natychmiastowym zarząd przymusowy. Po wprowadzeniu zarządu dopiero sąd zatwierdza decyzję prokuratora.

Spokojnie, są jeszcze sądy!

Jakie sądy?

Od czasu kiedy jeszcze na studiach zajmowałem się kwestiami ochrony praw jednostki (a był to 2004 czy 2005 rok)  i uczestniczyłem w międzynarodowych szkoleniach i kursach z tego zakresu, wszyscy zawsze podnosili, że w Polsce sądy masowo i bezrefleksyjnie stosują środki zapobiegawcze, m.in. areszty wydobywcze. Jestem pewien, że dzięki „dobrej zmianie” nic się w tym zakresie nie zmieni, a usłużny sędzia klepnie wszystko.

A… i na dokładkę:

Art. 30. Podmiot zbiorowy nie podlega odpowiedzialności na podstawie niniejszej ustawy, jeżeli od popełnienia czynu zabronionego upłynęło 10 lat.

Art. 63 ust. 1 Do odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione, o których mowa w art. 16 ustawy uchylanej w art. 64, popełnionych przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy, stosuje się przepisy wprowadzane niniejszą ustawą, pod warunkiem równoczesnego spełnienia przesłanek odpowiedzialności określonych w art. 3 ustawy uchylanej w art. 61.

Co to oznacza?

Oznacza to, że można ścigać spółkę na podstawie nowej ustawy, stosując nowy katalog środków zabezpieczających i karnych (konfiskaty, zarządy przymusowe) jeżeli tylko spełniają one przesłanki odpowiedzialności wynikające z ustawy dotychczasowej – czyli znowu postawienie na głowie zasad prawa karnego, gdzie stosuje się zawsze przepisy, które są względniejsze dla sprawcy.

Sami oceńcie, czy nowe prawo spełnia standardy konwencyjne.

Opublikowano 4 komentarze

Exit tax od 2019 roku w Polsce

Nowy podatek dotknie polskich przedsiębiorców już od 2019 roku, czyniąc przeniesienie biznesu do jurysdykcji mniej opresyjnej podatkowo jeszcze mniej możliwym niż jest to dotychczas.

O czym mowa? O podatku od wyjścia, czyli tak zwanym exit tax.

Wymóg wprowadzenia rozwiązania polegającego na opodatkowaniu niezrealizowanych zysków w przypadku m.in. zmiany rezydencji podatkowej podatnika wynika z prawa unijnego. Zgodnie z dyrektywą z 2016 roku dotyczącą przeciwdziałaniu unikania opodatkowania wszystkie kraje członkowskie UE zobowiązane są do wprowadzenia w życie tego rozwiązania, Polska zamierza wprowadzić je od 1 stycznia 2019 roku.

Czym będzie exit tax?

Sposobem na siłowe zatrzymanie osób prawnych w Polsce.

Zgodnie z założeniami dyrektywy, podatnik będący osobą prawną (dyrektywa wprost wskazuje, że osoby fizyczne oraz podmioty transparentne podatkowo nie powinny podlegać temu podatkowi) podlega podatkowi w kwocie równej wartości rynkowej przenoszonych aktywów (w chwili ich przeniesienia), pomniejszonej o ich wartość do celów podatkowych (tj. jak mniemam w naszym kraju wartość niezamortyzowaną), w każdej z następujących sytuacji:

  • podatnik przenosi aktywa ze swojej siedziby głównej do stałego zakładu w innym państwie członkowskim lub w państwie trzecim, o ile państwo członkowskie siedziby głównej nie ma już prawa do opodatkowania przenoszonych aktywów ze względu na przeniesienie;
  • podatnik przenosi aktywa ze swojego stałego zakładu w państwie członkowskim do swojej siedziby głównej lub innego stałego zakładu w innym państwie członkowskim lub w państwie trzecim, o ile państwo członkowskie stałego zakładu nie ma już prawa do opodatkowania przenoszonych aktywów ze względu na przeniesienie;
  • podatnik przenosi swoją rezydencję podatkową do innego państwa członkowskiego lub państwa trzeciego, z wyłączeniem aktywów, które pozostają faktycznie powiązane ze stałym zakładem w pierwszym państwie członkowskim;
  • podatnik przenosi działalność gospodarczą prowadzoną przez swój stały zakład z jednego państwa członkowskiego do innego państwa członkowskiego lub do państwa trzeciego, o ile państwo członkowskie stałego zakładu nie ma już prawa do opodatkowania przenoszonych aktywów ze względu na przeniesienie – przeniesienie działalności gospodarczej prowadzonej przez stały zakład oznacza operację, w wyniku której podatnik przestaje prowadzić podlegającą opodatkowaniu działalność gospodarczą w jednym państwie członkowskim, a zaczyna taką działalność prowadzić w innym państwie członkowskim lub państwie trzecim, nie stając się przy tym rezydentem do celów podatkowych w tym państwie członkowskim lub państwie trzecim.

Wszystko to brzmi bardzo mgliście i trudno na chwilę obecną, więc może wyjaśnię typowy przypadek zastosowania ww. przepisów – będzie nim np. otwarcie spółki zależnej (lub powiązanej) przez spółkę polską w dowolnej jurysdykcji zagranicą, z wykorzystaniem pieniędzy (w dyrektywie nigdzie nie ma wyłączenia opodatkowania obrotu pieniężnego) jakie mamy w spółce polskiej, podobnie zresztą jak wniesienie do takiej spółki wkładów niepieniężnych (praw autorskich, nieruchomości itp.)

Jaki z tego wniosek?

Osoby fizyczne i spółki komandytowe nadal będą mogły liczyć na tego typu optymalizację, np. przez przeniesienie swoich aktywów do spółki w innym kraju, natomiast spółki z o.o. i akcyjne muszą liczyć się z istotnymi utrudnieniami w obrocie międzynarodowym (gdzie ta deklarowana w Unii zasada swobody przepływu kapitału?)

Czyżby to był kolejny argument za tym, aby przesiąść się na spółkę z o.o. spółkę komandytową?

Opublikowano 22 komentarze

6 rzeczy, które musisz wiedzieć zanim otworzysz spółkę w Estonii

Dla kogo spółka w Estonii?

Jeżeli jesteś cyfrowym nomadą, ale także jeżeli myślisz o efektywnym rozwiązaniu podatkowym dla swojej firmy musisz szukać alternatyw dla spółki polskiej. Jeżeli myślisz o sprawnej administracji, kontakcie z urzędami za pomocą poczty elektronicznej oraz efektywnym opodatkowaniu CIT 0%  – pomyśl spółce o Estonii.

Zanim jednak przeniesiesz swój biznes na północ dowiedz się kilku istotnych rzeczy.

1. E-rezydenci – klucz do sukcesu estońskiego modelu spółki z o.o.

Estończycy wyszli z założenia, że w globalnym świecie postawienie na kontakt z administracją publiczną poprzez Internet, bez konieczności wychodzenia z domu, da kopniaka dla rozwoju biznesów w Estonii. Program estońskiej e-rezydencji zakłada, że obcokrajowcy, którzy uzyskają status e-rezydenta mogą korzystać z elektronicznych usług publicznych na równi z obywatelami Estonii.

Zanim więc zostaniesz estońskim przedsiębiorcą musisz wypełnić wniosek o e-rezydencję oraz odebrać swój czytnik oraz kartę identyfikacyjną. Proces jest dosyć prosty i w większości odbywa się online, w momencie gdy Twoja karta jest gotowa udajesz się do placówki dyplomatycznej Estonii lub specjalnego punktu odbioru, płacisz 100 euro, zostawiasz swoje odciski palców i cieszysz się elektroniczną rezydencją w Estonii.

Ubiegając się o status e-rezydenta musisz podać powód, dla Ciebie powodem będzie prowadzenie biznesu.

2. Adres dla spółki w Estonii

Estoński adres jest w zasadzie jedyną istotną kwestią, o którą musisz zadbać zanim rozpoczniesz działalność w Estonii. Spółka bez adresu nie może zostać zarejestrowana. Honorowane są usługi biur wirtualnych i wszystko może być załatwione online.

O polskich problemach z biurami wirtualnymi przeczytasz tutaj.

3. Brak szowinizmu językowego

Ostatnio poszedłem do oddziału jednego z wielkich banków polskich z zagranicznym klientem. Zapytaliśmy się, czy może on rozmawiać po słowacku. W odpowiedzi otrzymał obcesowe „nie”. So maybe in English? – zagadnął klient. Nie, jesteśmy w Polsce, a to jest polski bank – odpowiedział doradca klienta biznesowego. Cóż, wyższa kultura bankowości… w każdym razie, w Estonii nie spotkasz tego problemu, dostęp do sektora usług publicznych, jak również do prywatnych przedsiębiorców jest w języku angielskim, język rosyjski jest także bardzo popularny.

Jak się ma 1,3 mln mieszkańców i chce się zbudować konkurencyjną gospodarkę, to nie ma miejsca w takim świecie na szowinizmy językowe.

4. Brak obowiązku natychmiastowej wpłaty kapitału zakładowego

Minimalna wartość nominalna jednego udziału to jedno euro, a kapitał zakładowy spółki w Estonii wynosi minimalnie 2.500 euro.  Jeżeli jednak założyciele są osobami fizycznymi, a kapitał zakładowy jest mniejszy niż 25.000 euro, to kapitał zakładowy nie musi być wpłacany od razu. Do czasu wpłaty całości zadeklarowanego kapitału założyciele są jednak osobiście odpowiedzialni za zobowiązania spółki do wartości niewpłaconych wkładów.

Kapitał zakładowy musi być wpłacony najpóźniej w momencie dystrybucji dywidendy dla wspólników.

5. E-rezydencja nie oznacza automatycznie rezydencji podatkowej

E-rezydencja nie jest sposobem na uniknięcie opodatkowania, jeżeli bowiem stale prowadzisz działalność gospodarczą z innego państwa, możesz być niestety potraktowany jako rezydent owego państwa (np. Polski), dlatego warto zadbać o więcej związków z Estonią, niż tylko adres wirtualny (może zmiana rezydencji podatkowej?)

W każdym razie dobrze jest mieć jakiś fizyczny adres w Estonii, osobiste konto bankowe i zarządzać spółką właśnie w Estonii. A dobrze ponieważ…

6. Nominalne opodatkowanie CIT wynosi 20%, realne 0%

Jak to się dzieje?

Moment powstania obowiązku podatkowego odroczony jest do momentu wypłat dywidendy ze spółki oraz zdarzeń zrównanych w estońskim prawie z wpłatą dywidendy, jeżeli spółka reinwestuje swoje środki to nie płaci żadnego podatku, jeżeli jednak wypłaca wynagrodzenia swoim udziałowcom to jest to opodatkowane.

Jeżeli interesuje Cię spółka w Estonii, zapraszam do kontaktu.

Opublikowano Dodaj komentarz

3 sposoby na Common Reporting Standard

Od pewnego czasu uczestniczę w pewnym zamkniętym forum dyskusyjnym, na którym użytkownicy spółek offshore z całego świata wymieniają się nowinkami, newsami i swoimi sposobami na prowadzenie biznesu.

Ostatnio na topie są informacje na temat tego, że bankowość w Łotwie już się nie podniesie i niewiele da się z tym zrobić gdy idzie o spółki offshore, pojawiają się pytania o Common Reporting Standard, o strategie unikania podlegania temu standardowi. Pojawiają się też tezy bardziej fundamentalne – czas uciekać ze spółek offshore albo przynajmniej czas przemyśleć strategię, jaką dotychczas stosowali użytkownicy tych spółek.

To czego najbardziej obawiają się użytkownicy spółek offshore jest przypisanie ich spółkom rezydencji podatkowej państwa, w którym siedzibę ma ich beneficjent rzeczywisty, bądź zastosowaniu na nich osobiście wymyślnych klauzul przeciwko unikaniu opodatkowania, jakie znajdują się obecnie w prawodawstwie wielu państw na świecie.

Myśląc więc aktualnie o strategii prowadzenia biznesu offshore musisz zastanowić się nad tym jak nie zwracać uwagi władz podatkowych twojego kraju rezydencji.

Poznaj kilka strategii, dzięki którym zupełnie legalnie unikniesz raportowania w zgodzie z systemem Common Reporting Standard.

Gotowy?

Zaczynamy.

1. Konto bankowe poza krajami CRS – wbrew pozorom tych krajów jest sporo, jednak nie wszystkie umożliwiają założenie konta bankowego dla spółki offshore, przykładowo w Serbii raczej nie masz czego szukać (no chyba, że przychodzisz z milionem dolarów), ale Gruzja, Liban (to egzotyczne raczej, krążą bardzo dobre recenzje bankowości w tym kraju, nie każdy chce trzymać pieniądze w banku, w którym trzyma je z dużą dozą prawdopodobieństwa Hezbollah) czy Puerto Rico? Także Mołdawia daje taką możliwość, jednakże proces założenia konta w tym postsowieckim kraju jest bardzo złożony i można się szybko zniechęcić do współpracy z tamtejszymi bankami.

2. Spółka z rozdrobnionym akcjonariatem – CRS traktuje jako beneficjentów osoby, które posiadają co najmniej 25% udziałów w spółce, raportowaniu nie podlegają osoby, które mają udział mniejszy. Na szkoleniach dotyczących CRS niektórzy doradcy podatkowi już zapowiedzieli, że najlepszą i najbardziej legalną opcją jest po prostu rozdrobnienie akcjonariatu w spółce offshore.

3. Zmiana spółki offshore na spółkę prawa krajowego – jeżeli zależy Ci na anonimowości, a niekoniecznie na optymalizacji podatków i masz nieco większe środki to spółka akcyjna z akcjami na okaziciela może być strzałem w dziesiątkę.

Jest też „trzecia droga” – a mianowicie otwarcie spółki na powiernika, jednakże banki mają obowiązek badania za każdym razem kto jest faktycznym beneficjentem (a jest nim powierzający udziały) – nie zawsze najlepiej im to wychodzi.

Opublikowano 9 komentarzy

Dlaczego Fundacja Czartoryskich przekazała majątek do Liechtensteinu?

Media z prawej i lewej strony trąbią o tym, że Fundacja Czartoryskich przekazała w drodze darowizny majątek do Liechtensteinu, konkretnie zaś wsparła pokaźną darowizną w wysokości fundację o tajemniczej nazwie Le Jour Viendra Foundation z siedzibą w Vaduz.  Jednocześnie Fundacja Czartoryskich złożyła wniosek likwidacyjny do krakowskiego sądu rejestrowego.

Prasa pisze o tym (słusznie), że Liechtenstein jest rajem podatkowym i fundacja zamierza wykorzystać tamtejsze liberalne prawodawstwo do dalszego rozwoju swojej działalności.  W oficjalnym oświadczeniu Fundacji czytamy: „przepisy prawa, które funkcjonują w Polsce, a które zostały uchwalone jeszcze w okresie PRL mają mankamenty, które skutecznie blokują rozwój fundacji z dużymi zasobami finansowymi”.

Sądzę jednak, że przesłanki do przeniesienia środków pieniężnych do Liechtensteinu były inne. Pozwólcie zatem, że podzielę się swoimi spostrzeżeniami oraz faktami, a całą układankę ocenicie sami.

Fundacja Czartoryskich za około 100 mln euro sprzedała całą swoją kolekcję Skarbowi Państwa. Dlaczego to zrobiła? Nie wydaje mi się aby celem powyższego było wzbogacenie fundacji jako takiej, ponieważ fundacja nie miała takich potrzeb. Działała od wielu lat i nieźle jej szło. Pikanterii całemu wydarzeniu dodał fakt, że wśród członów organów samej fundacji nie było zgody co do takiego rozporządzenia jej mieniem. Konflikt między fundatorem a zarządem doprowadził do rezygnacji członków zarządu fundacji.

Adam Czartoryski postawił na swoim. Sprzedał kolekcję, sprzedał też resztę majątku fundacji, a sama fundacja zgarnęła dużo pieniędzy.

Jednocześnie w listopadzie 2017 roku w Vaduz powstała Fundacja Le Jour Viendra.

Nazwa ta oznacza, że „Przyjdzie Dzień”. Czyżby rojaliści bajali o odrodzeniu „ancien regime”?

Celami statutowymi fundacji, określonymi jako cele non-profit są:

  • ochrona i zachowanie dziedzictwa kulturowego, zwłaszcza z rodzin arystokratycznych w Polsce i za granicą (zwłaszcza rodziny fundatora, rodziny beneficjentów lub rodzin, które są związane z beneficjentem) oraz zabezpieczanie dziedzictwa i historii,
  • promowanie projektów wspierania dziedzictwa związanych z celem określonym w akapicie pierwszym,
  • badania naukowe i techniczne, wsparcie organizacyjne, moralne i finansowe dla projektów, osób i instytucji w sektorze edukacji i szkoleń,
  • obszar kulturowy (w tym nauczanie studentów) – pomoc, wsparcie i wspieranie beneficjentów w rozwoju patriotycznych, humanistycznych i prospołecznych zachowań i emocji, w tym poprzez badania naukowe i techniczne oraz poprzez działania kulturalne i edukacyjne;
  • stypendia badawcze w celu promowania i wspierania edukacji w Polsce przez osoby polskiego pochodzenia mieszkających za granicą (w tym beneficjentów i członków rodzin wyżej wymienionych), w szczególności te z dawnych terenów wschodniej granicy Rzeczypospolitej Polskiej
  • projekty kulturalne, naukowe i edukacyjne realizowane w szczególności w miejscach historycznie powiązanych z rodzinami założyciela, beneficjentów lub rodzin z nimi związanych,
  • renowacja i renowacja zabytków i pomników, a także przedmioty przypominające o rodzinach założyciela, beneficjentach lub rodzinach z nimi związanych,
  • wspieranie edukacji młodzieży z Polski (m.in. beneficjentów i członków wspomnianych rodzin).

Pełna lista celów fundacji znajduje się tutaj (po niemiecku).

Czy jednym z powodów przetransferowania pieniędzy z Polski do Fundacji w Liechtensteinie jest chęć przekazania ich do majątków prywatnych beneficjentów fundacji?

Kiedy pisałem o fundacji prawa prywatnego w Liechtensteinie wskazywałem, że jest ona doskonałym wehikułem przechowywania majątku dla beneficjentów fundacji. Pełni ona funkcje w zakresie planowania spadkowego i optymalizacji podatkowej. Rzeczywiście też, mające korzenie w PRL przepisy ustawy o fundacjach nie dopuszczają istnienia fundacji prywatnych, gdzie beneficjentami są konkretne osoby.

Jakie zalety ma fundacja dyskrecjonalna w Liechtensteinie?

  • fundacje prywatne prawa Liechtensteinu, które nie prowadzą bieżącej działalności gospodarczej, mogą ubiegać się o uzyskanie statusu tzw. private wealth structure entity  – fundacja tego typu, bez względu na wartość posiadanych aktywów, zobowiązana jest do uiszczenia minimalnej i stałej kwoty podatku paru tysięcy franków szwajcarskich rocznie,
  • brak podatku od zysków kapitałowych i dywidend powoduje, że zarówno wejście majątku do fundacji, jak i jego późniejsza dystrybucja na rzecz beneficjentów po stronie fundacji nie podlega opodatkowaniu,
  • fundacja nie ujawnia kto jest jej beneficjentem.

Wygląda więc na to, że celem całej operacji od początku było zapewnienie godnego życia rodzin arystokratycznych za pieniądze z przekazanych państwu zbiorów. Jeżeli przy okazji zrobi się jakiś fajny projekt kulturalny to okej, ale przecież studia, edukacja czy inne projekty beneficjentów też kosztują, prawda?

Czy jest to w jakiś sposób naganne? Ja nie potępiam, ale mam jakiś absmak wiedząc, że Le Jour Viendra działa z pieniędzy, które wcześniej ja i Ty daliśmy państwu polskiemu w ramach podatków.

Jeżeli jeszcze nie subskrybujesz bloga, a interesują Cię takie analizy, to teraz jest właściwy moment na subskrypcję.